piątek, 20 listopada 2015

Rozdział VIII - "Zagubiona w mroku..."

Minął tydzień od tego dnia. Po tym, co się zdarzyło, Seiya zaczął totalnie ignorować Usagi. Traktował ją tak, jakby nie istniała. Nie chciał słuchać jej wyjaśnień, ani w ogóle z nią rozmawiać. Zraniła go, więc teraz musi ponieść konsekwencje swych czynów. Chciał, by w końcu zauważyła jego uczucia., zrozumiała jego ból. Wiedział, że zachowywał się jak egoista, ale musiał się jakoś wyżyć. 
Aoi oczywiście pocieszał swoją nosicielkę, a młodemu Kou pragnął ukręcić łeb, ale wiedział, że Tsukino by mu na to nie pozwoliła. Była zbyt wrażliwa. Poza tym, prawdopodobnie kochała tego idiotę, a nie chciał jej odbierać szans na szczęście. W sumie, to nawet nie wiedział, dlaczego. Co ona miała takiego w sobie, że chciał ją chronić? Nawet Selene nie miała na niego takiego wpływu, jak ona, a przecież była jego Królową.
"Kou, jesteś idiotą" - pomyślał, głaskając przyszłą Władczynię po plecach. Znowu płakała. Nie mogła znieść tego, że jej najlepszy przyjaciel tak po prostu ją odtrącił. Co ona takiego mu zrobiła? Przecież jedynie chciała, by jej przyjaciele żyli w zgodzie. A zamiast tego? Powoli ich wszystkich traciła. Nie czuła już tej samej więzi z nikim, kogo znała. Wszyscy wydawali się być... inni. Nie wiedziała, czy może im dalej ufać. Jasne, byli przyjaciółmi, ale to wszystko, co się stało... Już nie było tak samo, jak kiedyś. Może to ona zbyt się zmieniła. Nic nie mogła jednak na to poradzić, tak się po prostu stało.
"Może naprawdę nie powinnam istnieć. Wszystko pewnie by wyglądało inaczej, gdyby mnie nie było. Możliwe, że niektórzy z nas w ogóle by się nie poznali, ale może to nawet lepiej. Przecież i tak nie wszyscy za sobą przepadają. Chyba najwyższy czas... odejść" - dumała następczyni tronu. Nie wiedziała, co ma zrobić. Czy naprawdę to wszystko działo się... przez nią? 
Co, jeśli jej przyjaciele kolegowali się z nią tylko dlatego, że była reinkarnacją Serenity? Czy gdyby była normalną dziewczyną, dalej by ją lubili? Może tak naprawdę wręcz obrzydzało ich jej zachowanie? 
Czy mogła ufać Rei? W końcu zawsze ze sobą rywalizowały, ale były równocześnie najlepszymi przyjaciółkami. Co, jeśli to była tylko jej rola mająca przekonać ją, by swojej mocy użyła w ich obronie, jeśli naprawdę jej nienawidziła?
A Mako? Gdy pierwszy raz się spotkały, spytała, czy się jej nie boi. Może miała na myśli to, że z wielką przyjemnością zabrałaby się za torturowanie jej?
Outerki. Zawsze wydawały się być na uboczu, nie integrować się z pozostałymi. Może nie chciały ich widywać dlatego, że ONA zawsze z nimi była? Co, jeśli nigdy nie uważały jej choćby za towarzyszkę, tylko broń, której zawsze można się pozbyć?
A co z Kakyuu, Mamoru i Heliosem? Może próbowali być blisko tylko po to, by nie przeszła na tą "złą" stronę? A co, jeśli to całe zło, to była tylko jej wyobraźnia? Jeśli to naprawdę oni byli tymi złymi, a całą prawdę zachowywali dla siebie.
Co, jeśli...
- Serenity!
Gwałtownie otworzyła oczy i zorientowała się, że dalej jest w ramionach Rin'a. Przeniosła na niego swe niebieskie spojrzenie. Nie spodziewała się zobaczyć złości, która emanowała z jego czerwonych ślepi.
- Nie waż się nigdy tak myśleć. Oni cię kochają, mała. Wszyscy. Skoczyliby za tobą w ogień - mówił szybko, jakby nie chciał, by mu przerwała, jednak to była jej specjalność.
- Skąd wiesz, co...
- Pieczęć, która znajduje się na twoim brzuchu pozwala mi poznać twoje myśli. To samo dzieje się na odwrót. Jesteś w stanie zajrzeć do mojego umysłu kiedy tylko chcesz. - Wyjaśnił naprędce, nie zagłębiając się jednak w szczegóły. Wolał jej jeszcze wszystkiego nie mówić. 
Blondynka już więcej się nie odezwała. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. To było dla niej za dużo. Czy mogła wierzyć Rin'owi na słowo? Wiedziała, że jest jej przyjacielem, ale nie mógł znać myśli innych, niż jej. Skąd więc mógł wiedzieć, co uważają inni?
- Zaufaj mi. Byłem z tobą siedemnaście lat, wszystko widziałem. Jesteś dla nich ważna, Serenity, nigdy o tym nie zapominaj. - Z tymi słowami rozpłynął się w powietrzu, by znów przenieść się do wnętrza pieczęci.
***
Hotaru nie czuła się najlepiej od samego rana. Ciągle miała zawroty głowy, raz prawie zemdlała. Nie wiedziała, co się dzieje. Gdy miała mieć wizję, po prostu bolała ją głowa, a teraz? Czuła się, jakby miała zaraz umrzeć. Wiedziała, że to nie jest normalne. Nie mogła jednak powiedzieć pozostałym, co się dzieje. Haruka mogłaby oszaleć ze zmartwienia, gdyby wiedziała, że z jej małą dzieje się coś złego. Piaskowłosa zawsze była opiekuńcza, nawet jeśli normalnie tego nie pokazywała. Często włączał się jej "ojcowski instynkt" i była przewrażliwiona na punkcie zdrowia i bezpieczeństwa tych, których kochała. Nie chciała jej dokładać. Zwłaszcza, że doskonale wiedziała, jak Uran przeżywa zmianę swojego Kociątka. 
***
Zwykle nic nie mogło odciągnąć Mako od jej ulubionego zajęcia - gotowania. Jednak tym razem w jej sercu zrodziło się dziwne uczucie, które nie pozwalało jej skupić się na przyjemności, jaką sprawiało jej krojenie warzyw. Nie rozumiała, co się dzieje, ale z pewnością nie było to nic dobrego. Czuła, że nadchodzą wielkie zmiany. Coś, co może zachwiać całym ich dotychczasowym życiem. Tylko co? Tego już nie potrafiła wyjaśnić.
***
Kruki zerwały się do lotu, co wyrwało czarnowłosą kapłankę z jej modlitwy. Zwykle Phobos i Deimos były bardzo spokojne i nie przeszkadzały swej pani w modłach bez powodu. Zastanawiała się, co mogło je do tego skłonić, więc wstała z ziemi i ruszyła za nimi w kierunku pomieszczenia, gdzie umiejscowiony był Święty Ogień, do którego często się modliła. Zdziwiło ją, gdy zobaczyła, że języki ognia sięgają niemalże do sufitu, a płomienie niemalże wymykajq się spod kontroli. To nie wróżyło nic dobrego, dobrze o tym wiedziała.
***
- Coś jest nie tak - stwierdziła niebieskowłosa, gdy niebo przesłoniły ciężkie chmury, a na ziemię spadły pierwsze krople. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie mroczna energia, którą dało się wyczuć.
- Zauważyłam. Usagi i Seiya nie są już tacy, jak wcześniej. Ponadto wzrosła negatywna energia. - Towarzysząca jej blondynka wydawała się być bardzo poważna.
- Wzrosła? To znaczy, że była tu już wcześniej? - Ami niemalże zachłysnęła się powietrzem. Nie zauważyła nic podejrzanego.
- Pierwszy raz poczułam to w dniu, kiedy Usagi w końcu otworzyła drzwi. Tylko krótki, słaby przebłysk. Na początku myślałam, że mi się wydawało, ale to zaczęło się z czasem powtarzać. Nie jestem pewna, czy ktokolwiek to zauważył; jestem bardzo wyczulona na negatywną energię i nie jestem w stanie powiedzieć, jak to odczuli pozostali - opowiadała Aino. 
- Dlaczego wcześniej nam nie powiedziałaś?! - Minako aż się wzdrygnęła. Mercury nieczęsto podnosiła głos, a jeśli już, to była wtedy naprawdę wprowadzona z równowagi.
- Wolałam najpierw sprawdzić, czy moje przeczucia są właściwe. Nie chciałam was przedwcześnie martwić, zwłaszcza, że Usagi dopiero co znów otworzyła się się świat.
- Sokka {Rozumiem} - rzekła Ami po wysłuchaniu koleżanki. Jeśliby się nad tym zastanowić, pewnie zrobiłaby to samo, gdyby była na miejscu Miny.
- Chyba szybko nie przestanie. - Minako zmieniła temat, patrząc na ciemne niebo.
- Mhmmm... Miejmy tylko nadzieję, że nic się nie stanie.
***
Bieganie zawsze pomagało się jej uspokoić, jednak tym razem Haruce nie udało się przywrócić porządku myśli. Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nie mówiła tego pozostałym, bo nie chciała ich martwić, ale wiedziała, że zauważyli tą zmianę w jej zachowaniu. Nie pytali, co jej jest i była im za to wdzięczna. Wszyscy wiedzieli, że Uran nie powie czegoś, dopóki nie będzie chciała, a pytanie może tylko pogorszyć sytuację. 
"Coś się dzieje i na pewno nie jest to coś dobrego" - stwierdziła jej podświadomość, gdy dotarła na wzgórze Kobu. Zawsze kochała tu przychodzić - to było miejsce, gdzie mogła się wyciszyć, bo niewiele osób je odwiedzało. Lubiła spokój, dzięki temu mogła spokojnie wszystko przemyśleć.
Jednak tym razem nawet przesiadywanie na trawie nie przyniosło zamierzonego skutku. Dalej miała to dziwne uczucie, które pojawiło się kilka tygodni temu. Niepokoiło ją to, ale postanowiła to odłożyć na później. Bardziej martwiło ją zachowanie Kociątka. Wydawała się być markotniejsza. To samo zresztą można było powiedzieć o Kou. 
"Kou, jeśli cokolwiek jej zrobiłeś, możesz się już pożegnać z życiem!" - Przemknęło jej przez myśl, kiedy podniosła się, by wrócić do swojego apartamentu, który dzieliła z Michiru. Owszem, dalej miały swoją willę, ale wolały ją zostawiać na większe zebrania z racji tego, że dom był nieco za duży na dwie osoby. Setsuna większość czasu spędzała przy Wrotach Czasu, mimo że często wpadała zobaczyć, jak się miewają młodsze czarodziejki, a Hotaru mieszkała ze swoim ojcem, który powoli przypominał sobie o swoim życiu, więc nie było komu tam przebywać.
Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła na miejsce. Z westchnieniem wyciągnęła z kieszeni swoich dresów klucze i przekręciła je w zamku. Wiedziała, że nikogo nie ma w środku, Michiru miała dzisiaj ważny koncert i od rana koczowała w Tokyo Hall, by poćwiczyć przed występem i dopilnować, by wszystko było idealnie. Uśmiechnęła się pod nosem. Kaioh zawsze była perfekcjonistką. Nic nie mogło umknąć jej oczom.
- Kiedyś będziesz musiała tak uporządkować siebie samą, Michi - westchnęła Ruka, opadając na kanapę.
***
Czuł się jak totalny idiota. Jak mógł jej to zrobić? Pewnie, chciał, żeby w końcu zobaczyła jego uczucia, ale nie miał zamiaru jej wprowadzić w TEN stan. Wyglądała jak półtora nieszczęścia, ot co.
Westchnął cicho, przemierzając uliczki Tokio. Teraz będzie musiał to odkręcić zanim Tennoh go dopadnie. A jak ten huragan zabierze się do roboty... Wolał nawet nie myśleć, co się z nim stanie, kiedy Uran się dowie, co zrobił jej Kociątku.
***
Stanie na straży Wrót Czasu i Przestrzeni nigdy nie było łatwe, ale tym razem Pluto miała jeszcze trudniej. Wiedziała, że czas, jaki mogła spędzać na Ziemi jest ograniczony, ale czując tą energię miała wielką ochotę złamać zasady i pomóc młodszym czarodziejkom w walce. Wiedziała jednak, że nie może uczestniczyć w tej wojnie. Sama Neo Queen Serenity zakazała jej tego uczynić. Niestety, rozkazom samej królowej nie mogła się sprzeciwić, nieważne jak bardzo by chciała. 
- Pluto, co się dzieje? - U jej boku niespodziewanie pojawiła się szara kotka.
- Nic takiego, Diano. Tylko myślę. - Zielonowłosa posłała zwierzątku półuśmiech. Nie potrafiła się zdobyć na nic więcej i znów pogrążyła się w swoich dumaniach.
Diana obserwowała to ze smutkiem. Dobrze wiedziała, że Setsunę coś gryzie, ale wiedziała, że lepiej nie pytać. Pluto była bardzo zamknięta w sobie, czego nauczyła się na szkoleniu czarodziejek wiele wieków temu. Potrafiła wyciszyć swoje emocje, tego była nauczona. To pomagało jej podejmować rozważne decyzje i nie robić tego, co głupie.
"Miejmy nadzieję, że nikt nie zginie" - pomyślała Diana, spoglądając w stronę Wrót Teraźniejszości. Były bowiem trzy rodzaje wrót, którymi opiekowała się Sailor Pluto. Wrota Przeszłości, Teraźniejszości i Przyszłości. Nikt nie mógł się przez nie przedrzeć. 
To było zadanie Pluto - nie pozwolić, by historia potoczyła się inaczej z powodu osób z zewnątrz...
^^^
Bardzo krótki rozdział, ale jest! I tak, wiem, długo mi zajęło i nawet nie będę szukać usprawiedliwienia. Leń uderzył mi w tyłek, tyle powiem. A jak leń mi się napatoczył, to pani wena postanowiła sobie zrobić przerwę. Tyle mam do powiedzenia.

Pozdro!
~ Halley S.