czwartek, 31 grudnia 2015

Informacja...

Okay, nie wiem, kiedy będzie rozdział, ale na pewno go wstawię. Ten post piszę tylko dlatego, by życzyć Wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
Znając życie znacie mnóstwo życzeń noworocznych, więc nie będę ich tu powtarzać, bo i tak w składaniu życzeń nie jestem dobra. Więc po prostu wszystkiego naj!

~ Halley S. ☆

środa, 9 grudnia 2015

Last Chance - Part One

Ile to już się ciągnęło? Pięć? Osiem lat? Nie, z pewnością więcej. Chyba... Chyba dwanaście. Dwanaście lat, od kiedy Mizuno Ami się zakochała... W swoim najlepszym przyjacielu, Taikim. Niestety, nigdy mu tego nie wyznała. Dlaczego? 
Ami zawsze była nieśmiała i bała się reakcji innych, więc maskowała swoje uczucia, często przepracowując się ponad własne siły. Już nieraz przez to wylądowała w szpitalu, ale to był jedyny sposób, by jej uczucia nie wydostały się na zewnątrz.
Był jednak jeszcze drugi powód. Kou Taiki był bardzo zajętym człowiekiem i nie poświęcał czasu na coś tak głupiego, jak miłość. Dlatego nigdy nie domyślił się powodu dziwnego zachowania niebieskowłosej w jego towarzystwie. Wszyscy inni potrafili powiedzieć (w połowie), co się dzieje z nastolatką.
Jej przyjaciółki bardzo często żartowały sobie, że Mizuno znalazła idealny obiekt swych eksperymentów, bo szatyn niekiedy zachowywał się... jak robot. Jakby nie miał żadnych uczuć. Ale one nie wiedziały, że jego pozornie stalowa dusza skrywała w sobie tyle piękna. Tak samo, jak nie zdawały sobie sprawy z jej uczucia. Uważały, że to tylko zauroczonko, które szybko przejdzie.
No... może poza jedną. Jedyną osobą, której powiedziała prawdę, była Minako. Mimo, że blondynka była niezłą gadułą, wiedziała, że może jej spokojnie powierzyć tą tajemnicę, bowiem gdy przychodziło o miłość, Aino stawała się ekspertem. Tylko na ten temat mogła trzymać gębę na kłódkę, rozmyślając przy okazji, jak połączyć zagubione dusze. Było już wiele par, które swe istnienie zawdzięczały właśnie Aino Minako. Niektórzy żartobliwie nawet nazywali ją Venus, która, jak wszyscy wiemy, była Boginią Miłości. 
Jednak nawet Mina nie potrafiła nic poradzić na Taiki'ego, który wydawał się być po prostu z innej planety. Ani razu nie załapał żadnej aluzji, ciągle pochłonięty pracą. Zresztą, Ami już dawno przestała się łudzić, że kiedykolwiek zaskarbi sobie jego względy. Na świecie było mnóstwo innych dziewczyn. Poza tym, Makoto wydawała się być nim zainteresowana, więc postanowiła odpuścić walkę o serce fiołkowookiego. Nie chciała, by jej przyjaciółka była nieszczęśliwa.
Dlatego zdecydowała się wyjechać. Złożyła podanie o transfer na jedną z uczelni w Ameryce. Dzięki temu mogła usunąć się i nie musieć przy okazji znosić widoku ukochanego mężczyzny w ramionach innej. Dziewczyny starały się ją zatrzymać, utrzymując, że nie ma powodu do wyjazdu. Jedynie blondynka z kokardą milczała. Wiedziała, jakie jest to ciężkie dla najmądrzejszej w paczce. Wiedziała, że gdyby była nią, też by to zrobiła. Niekiedy przyjaźń liczy się bardziej, niż miłość. Obie o tym wiedziały. Dlatego też Minako nie próbowała zatrzymać studentki medycyny. Wręcz przeciwnie. Chciała jechać razem z nią, ale Mizuno stwierdziła, że musi poradzić sobie sama. Inaczej nigdy sobie nie wybaczy bycia tak słabą.
***
Nadszedł dzień wyjazdu. Ami była właśnie na lotnisku, żegnając się ze swoją najlepszą przyjaciółką. Pozostałym nie powiedziała, kiedy jedzie. Zresztą, nie miała nawet jak. Wszystkie trzy (no dobra, Usa po prostu słuchała się Rei) się na nią obraziły i nie chciały jej słuchać. Wyrzucały jej, że chce je zostawić bez powodu.
- Powodzenia, Ami-chan... - wyszeptała Aino, przytulając koleżankę i wylewając słone łzy. To mógł być ostatni raz, kiedy miała okazję ją zobaczyć. 
***
- Yaten, nie widziałeś Ami? - spytał Taiki, wchodząc do salonu, poprawiając przy okazji okulary, które miał na nosie.
- Pewnie na lotnisku - odparł srebrnowłosy, nawet nie odrywając wzroku od telewizora. 
- Na lotnisku? A co ona niby tam robi?
- A co się robi na lotnisku, Taiki? Leci do Stanów.
- Po co?
- Po jajco, do cholery! Wyjeżdża, żeby nie musieć Cię oglądać! - Zielonookiemu powoli kończyła się cierpliwość.
- Ale dlaczego? - "Ja go zaraz zamorduję..."
- Bo Cię kocha, idioto! I nie może znieść tego, że ją ignorujesz! - Na to stwierdzenie oczy szatyna rozszerzyły się do granic możliwości. Mizuno Ami go... kochała?
- C-co?
- Gówno! Jeśli jeszcze raz chcesz zobaczyć swoją dziewczynę, ubieraj buty i jedziemy! Chyba, że wolisz stracić ją na zawsze! - Najmłodszy Kou nie zamierzał sobie strzępić języka na głupotę jego brata, więc po prostu rzucił mu jego buty i sam zaczął zawiązywać sznurówki swoich trampek. Nie mieli czasu do stracenia.
"Jeszcze mi za to podziękujesz, Smerfie" - pomyślał zielonooki, patrząc na minę swojego starszego głupiego brata.
Taiki ubierał się się milczeniu. Nie mógł uwierzyć, że Ami, jedyna kobieta, którą kiedykolwiek kochał, odwzajemniała jego uczucie. Dlaczego nic mu nie powiedziała? Dlaczego twierdziła, że jest mu obojętna? Niebieskowłosa była najważniejszą osobą w jego życiu. Jasne, miał problemy z okazywaniem uczuć, ale nie było też tak, że w ogóle ich nie miał. 
"Czekaj na mnie, Ami" - pomyślał, wybiegając z mieszkania, które dzielił z braćmi. Yaten czekał w samochodzie, a gdy tylko brat wsiadł, ruszył z piskiem opon.
***
Nadszedł czas, by wejść na pokład samolotu, który miał wystartować za jakieś 25 minut.
- No, to na mnie czas.
- Będę tęsknić, Mercury. - Minako wysiliła się na lekki uśmiech, wymawiając starą ksywkę niebieskookiej.
Pamiętała, że każda z nich miała pseudonim oznaczający jedną z nazw planet Wewnętrznego Układu Słonecznego. Mako była Jupiterem, Rei Marsem, a Usagi Księżycem. Dokładnie pamiętała, dlaczego ją tak nazwali. Powód był prosty. Jej imię, Tsukino Usagi, oznaczało Księżycowy Królik, więc przyjęło się, że nazywali ją Moon.
- Ja też, Venus. - Z zamyślenia wyrwał ją głos przyszłej Pani doktor.
Niebieskowłosa uśmiechnęła się ostatni raz i odwróciła, by odejść. Jednakże...
- Ami!
"Ten głos... Nie, to nie możliwe. To nie może być on..." - Ami nie wiedziała, co robić. Dobrze wiedziała, że to nie halucynacje, ale niby co miała mu powiedzieć? Prawdę? Nie, to nie wchodziło w grę. Spaliłaby się że wstydu, gdyby odrzucił ją tutaj.
Dwójka braci zatrzymała się tuż przed Venus i Mercury. Obaj dyszeli, jakby co najmniej maraton właśnie przebiegli. Dobra, może nie maraton, ale lotnisko pewno całe przeszukali, zanim wpadli na jakże genialny pomysł sprawdzenia lotów do Stanów. 
- Oh, Yaten-kun, Taiki-san. - Brązowowłosy aż się skrzywił na sposób, w jaki Mizuno się do niego zwróciła. Zawsze tak oficjalnie.
- Eto... Ami, możemy porozmawiać? Na osobności? 
- H-hai. 
Oboje odeszli nieco na bok, by nikt ich nie podsłuchiwał.
- Więc... co Cię do mnie sprowadza, Taiki-san? Uprzedzam, nie mam wiele czasu. Za chwilę muszę wsiąść do mojego samolotu. - Ami ciężko szło udawanie obojętności, ale dzielnie sobie z tym radziła.
- Dlaczego wyjeżdżasz? - To pytanie było tak niespodziewane, że Mizuno spuściła na chwilę swoją gardę, a wszystkie odpowiedzi, jakich Kou oczekiwał, odbiły się w jej szafirowych oczach. Zaraz jednak przywróciła na swoją twarz maskę, za którą zawsze się skrywała.
- Nie twój interes.
- A ja jednak myślę, że mój. 
- Czemu tu przyszedłeś? - To pytanie go zaskoczyło. Nie miał na nie odpowiedzi. Więc milczał. - Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?!
I nagle, to po prostu wypłynęło. Niemalże krzyk, bez jego udziału. Patrząc jej prosto w oczy. I nagle zrozumiał że tak było naprawdę. [Znalazłam to w jakimś opowiadaniu, które kiedyś czytałam i po prostu nie mogłam się powstrzymać. Oczywiście tam to wyglądało nieco inaczej, ale mam nadzieję, że tego nie spie- zepsułam xD]
- Bo Cię kocham, do cholery!
^^^
No, mamy pierwszą część jednorazówki o Taimi (Taiki i Ami) . Mam nadzieję, że nie jest najgorsza. Dobra, ja lecę, bo jeszcze inne opka trza pisać.

Pozdro!
~ Halley S. ☆

PS. Sorry za ewentualne błędy. 

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział VIII - "Zagubiona w mroku..."

Minął tydzień od tego dnia. Po tym, co się zdarzyło, Seiya zaczął totalnie ignorować Usagi. Traktował ją tak, jakby nie istniała. Nie chciał słuchać jej wyjaśnień, ani w ogóle z nią rozmawiać. Zraniła go, więc teraz musi ponieść konsekwencje swych czynów. Chciał, by w końcu zauważyła jego uczucia., zrozumiała jego ból. Wiedział, że zachowywał się jak egoista, ale musiał się jakoś wyżyć. 
Aoi oczywiście pocieszał swoją nosicielkę, a młodemu Kou pragnął ukręcić łeb, ale wiedział, że Tsukino by mu na to nie pozwoliła. Była zbyt wrażliwa. Poza tym, prawdopodobnie kochała tego idiotę, a nie chciał jej odbierać szans na szczęście. W sumie, to nawet nie wiedział, dlaczego. Co ona miała takiego w sobie, że chciał ją chronić? Nawet Selene nie miała na niego takiego wpływu, jak ona, a przecież była jego Królową.
"Kou, jesteś idiotą" - pomyślał, głaskając przyszłą Władczynię po plecach. Znowu płakała. Nie mogła znieść tego, że jej najlepszy przyjaciel tak po prostu ją odtrącił. Co ona takiego mu zrobiła? Przecież jedynie chciała, by jej przyjaciele żyli w zgodzie. A zamiast tego? Powoli ich wszystkich traciła. Nie czuła już tej samej więzi z nikim, kogo znała. Wszyscy wydawali się być... inni. Nie wiedziała, czy może im dalej ufać. Jasne, byli przyjaciółmi, ale to wszystko, co się stało... Już nie było tak samo, jak kiedyś. Może to ona zbyt się zmieniła. Nic nie mogła jednak na to poradzić, tak się po prostu stało.
"Może naprawdę nie powinnam istnieć. Wszystko pewnie by wyglądało inaczej, gdyby mnie nie było. Możliwe, że niektórzy z nas w ogóle by się nie poznali, ale może to nawet lepiej. Przecież i tak nie wszyscy za sobą przepadają. Chyba najwyższy czas... odejść" - dumała następczyni tronu. Nie wiedziała, co ma zrobić. Czy naprawdę to wszystko działo się... przez nią? 
Co, jeśli jej przyjaciele kolegowali się z nią tylko dlatego, że była reinkarnacją Serenity? Czy gdyby była normalną dziewczyną, dalej by ją lubili? Może tak naprawdę wręcz obrzydzało ich jej zachowanie? 
Czy mogła ufać Rei? W końcu zawsze ze sobą rywalizowały, ale były równocześnie najlepszymi przyjaciółkami. Co, jeśli to była tylko jej rola mająca przekonać ją, by swojej mocy użyła w ich obronie, jeśli naprawdę jej nienawidziła?
A Mako? Gdy pierwszy raz się spotkały, spytała, czy się jej nie boi. Może miała na myśli to, że z wielką przyjemnością zabrałaby się za torturowanie jej?
Outerki. Zawsze wydawały się być na uboczu, nie integrować się z pozostałymi. Może nie chciały ich widywać dlatego, że ONA zawsze z nimi była? Co, jeśli nigdy nie uważały jej choćby za towarzyszkę, tylko broń, której zawsze można się pozbyć?
A co z Kakyuu, Mamoru i Heliosem? Może próbowali być blisko tylko po to, by nie przeszła na tą "złą" stronę? A co, jeśli to całe zło, to była tylko jej wyobraźnia? Jeśli to naprawdę oni byli tymi złymi, a całą prawdę zachowywali dla siebie.
Co, jeśli...
- Serenity!
Gwałtownie otworzyła oczy i zorientowała się, że dalej jest w ramionach Rin'a. Przeniosła na niego swe niebieskie spojrzenie. Nie spodziewała się zobaczyć złości, która emanowała z jego czerwonych ślepi.
- Nie waż się nigdy tak myśleć. Oni cię kochają, mała. Wszyscy. Skoczyliby za tobą w ogień - mówił szybko, jakby nie chciał, by mu przerwała, jednak to była jej specjalność.
- Skąd wiesz, co...
- Pieczęć, która znajduje się na twoim brzuchu pozwala mi poznać twoje myśli. To samo dzieje się na odwrót. Jesteś w stanie zajrzeć do mojego umysłu kiedy tylko chcesz. - Wyjaśnił naprędce, nie zagłębiając się jednak w szczegóły. Wolał jej jeszcze wszystkiego nie mówić. 
Blondynka już więcej się nie odezwała. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. To było dla niej za dużo. Czy mogła wierzyć Rin'owi na słowo? Wiedziała, że jest jej przyjacielem, ale nie mógł znać myśli innych, niż jej. Skąd więc mógł wiedzieć, co uważają inni?
- Zaufaj mi. Byłem z tobą siedemnaście lat, wszystko widziałem. Jesteś dla nich ważna, Serenity, nigdy o tym nie zapominaj. - Z tymi słowami rozpłynął się w powietrzu, by znów przenieść się do wnętrza pieczęci.
***
Hotaru nie czuła się najlepiej od samego rana. Ciągle miała zawroty głowy, raz prawie zemdlała. Nie wiedziała, co się dzieje. Gdy miała mieć wizję, po prostu bolała ją głowa, a teraz? Czuła się, jakby miała zaraz umrzeć. Wiedziała, że to nie jest normalne. Nie mogła jednak powiedzieć pozostałym, co się dzieje. Haruka mogłaby oszaleć ze zmartwienia, gdyby wiedziała, że z jej małą dzieje się coś złego. Piaskowłosa zawsze była opiekuńcza, nawet jeśli normalnie tego nie pokazywała. Często włączał się jej "ojcowski instynkt" i była przewrażliwiona na punkcie zdrowia i bezpieczeństwa tych, których kochała. Nie chciała jej dokładać. Zwłaszcza, że doskonale wiedziała, jak Uran przeżywa zmianę swojego Kociątka. 
***
Zwykle nic nie mogło odciągnąć Mako od jej ulubionego zajęcia - gotowania. Jednak tym razem w jej sercu zrodziło się dziwne uczucie, które nie pozwalało jej skupić się na przyjemności, jaką sprawiało jej krojenie warzyw. Nie rozumiała, co się dzieje, ale z pewnością nie było to nic dobrego. Czuła, że nadchodzą wielkie zmiany. Coś, co może zachwiać całym ich dotychczasowym życiem. Tylko co? Tego już nie potrafiła wyjaśnić.
***
Kruki zerwały się do lotu, co wyrwało czarnowłosą kapłankę z jej modlitwy. Zwykle Phobos i Deimos były bardzo spokojne i nie przeszkadzały swej pani w modłach bez powodu. Zastanawiała się, co mogło je do tego skłonić, więc wstała z ziemi i ruszyła za nimi w kierunku pomieszczenia, gdzie umiejscowiony był Święty Ogień, do którego często się modliła. Zdziwiło ją, gdy zobaczyła, że języki ognia sięgają niemalże do sufitu, a płomienie niemalże wymykajq się spod kontroli. To nie wróżyło nic dobrego, dobrze o tym wiedziała.
***
- Coś jest nie tak - stwierdziła niebieskowłosa, gdy niebo przesłoniły ciężkie chmury, a na ziemię spadły pierwsze krople. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie mroczna energia, którą dało się wyczuć.
- Zauważyłam. Usagi i Seiya nie są już tacy, jak wcześniej. Ponadto wzrosła negatywna energia. - Towarzysząca jej blondynka wydawała się być bardzo poważna.
- Wzrosła? To znaczy, że była tu już wcześniej? - Ami niemalże zachłysnęła się powietrzem. Nie zauważyła nic podejrzanego.
- Pierwszy raz poczułam to w dniu, kiedy Usagi w końcu otworzyła drzwi. Tylko krótki, słaby przebłysk. Na początku myślałam, że mi się wydawało, ale to zaczęło się z czasem powtarzać. Nie jestem pewna, czy ktokolwiek to zauważył; jestem bardzo wyczulona na negatywną energię i nie jestem w stanie powiedzieć, jak to odczuli pozostali - opowiadała Aino. 
- Dlaczego wcześniej nam nie powiedziałaś?! - Minako aż się wzdrygnęła. Mercury nieczęsto podnosiła głos, a jeśli już, to była wtedy naprawdę wprowadzona z równowagi.
- Wolałam najpierw sprawdzić, czy moje przeczucia są właściwe. Nie chciałam was przedwcześnie martwić, zwłaszcza, że Usagi dopiero co znów otworzyła się się świat.
- Sokka {Rozumiem} - rzekła Ami po wysłuchaniu koleżanki. Jeśliby się nad tym zastanowić, pewnie zrobiłaby to samo, gdyby była na miejscu Miny.
- Chyba szybko nie przestanie. - Minako zmieniła temat, patrząc na ciemne niebo.
- Mhmmm... Miejmy tylko nadzieję, że nic się nie stanie.
***
Bieganie zawsze pomagało się jej uspokoić, jednak tym razem Haruce nie udało się przywrócić porządku myśli. Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nie mówiła tego pozostałym, bo nie chciała ich martwić, ale wiedziała, że zauważyli tą zmianę w jej zachowaniu. Nie pytali, co jej jest i była im za to wdzięczna. Wszyscy wiedzieli, że Uran nie powie czegoś, dopóki nie będzie chciała, a pytanie może tylko pogorszyć sytuację. 
"Coś się dzieje i na pewno nie jest to coś dobrego" - stwierdziła jej podświadomość, gdy dotarła na wzgórze Kobu. Zawsze kochała tu przychodzić - to było miejsce, gdzie mogła się wyciszyć, bo niewiele osób je odwiedzało. Lubiła spokój, dzięki temu mogła spokojnie wszystko przemyśleć.
Jednak tym razem nawet przesiadywanie na trawie nie przyniosło zamierzonego skutku. Dalej miała to dziwne uczucie, które pojawiło się kilka tygodni temu. Niepokoiło ją to, ale postanowiła to odłożyć na później. Bardziej martwiło ją zachowanie Kociątka. Wydawała się być markotniejsza. To samo zresztą można było powiedzieć o Kou. 
"Kou, jeśli cokolwiek jej zrobiłeś, możesz się już pożegnać z życiem!" - Przemknęło jej przez myśl, kiedy podniosła się, by wrócić do swojego apartamentu, który dzieliła z Michiru. Owszem, dalej miały swoją willę, ale wolały ją zostawiać na większe zebrania z racji tego, że dom był nieco za duży na dwie osoby. Setsuna większość czasu spędzała przy Wrotach Czasu, mimo że często wpadała zobaczyć, jak się miewają młodsze czarodziejki, a Hotaru mieszkała ze swoim ojcem, który powoli przypominał sobie o swoim życiu, więc nie było komu tam przebywać.
Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła na miejsce. Z westchnieniem wyciągnęła z kieszeni swoich dresów klucze i przekręciła je w zamku. Wiedziała, że nikogo nie ma w środku, Michiru miała dzisiaj ważny koncert i od rana koczowała w Tokyo Hall, by poćwiczyć przed występem i dopilnować, by wszystko było idealnie. Uśmiechnęła się pod nosem. Kaioh zawsze była perfekcjonistką. Nic nie mogło umknąć jej oczom.
- Kiedyś będziesz musiała tak uporządkować siebie samą, Michi - westchnęła Ruka, opadając na kanapę.
***
Czuł się jak totalny idiota. Jak mógł jej to zrobić? Pewnie, chciał, żeby w końcu zobaczyła jego uczucia, ale nie miał zamiaru jej wprowadzić w TEN stan. Wyglądała jak półtora nieszczęścia, ot co.
Westchnął cicho, przemierzając uliczki Tokio. Teraz będzie musiał to odkręcić zanim Tennoh go dopadnie. A jak ten huragan zabierze się do roboty... Wolał nawet nie myśleć, co się z nim stanie, kiedy Uran się dowie, co zrobił jej Kociątku.
***
Stanie na straży Wrót Czasu i Przestrzeni nigdy nie było łatwe, ale tym razem Pluto miała jeszcze trudniej. Wiedziała, że czas, jaki mogła spędzać na Ziemi jest ograniczony, ale czując tą energię miała wielką ochotę złamać zasady i pomóc młodszym czarodziejkom w walce. Wiedziała jednak, że nie może uczestniczyć w tej wojnie. Sama Neo Queen Serenity zakazała jej tego uczynić. Niestety, rozkazom samej królowej nie mogła się sprzeciwić, nieważne jak bardzo by chciała. 
- Pluto, co się dzieje? - U jej boku niespodziewanie pojawiła się szara kotka.
- Nic takiego, Diano. Tylko myślę. - Zielonowłosa posłała zwierzątku półuśmiech. Nie potrafiła się zdobyć na nic więcej i znów pogrążyła się w swoich dumaniach.
Diana obserwowała to ze smutkiem. Dobrze wiedziała, że Setsunę coś gryzie, ale wiedziała, że lepiej nie pytać. Pluto była bardzo zamknięta w sobie, czego nauczyła się na szkoleniu czarodziejek wiele wieków temu. Potrafiła wyciszyć swoje emocje, tego była nauczona. To pomagało jej podejmować rozważne decyzje i nie robić tego, co głupie.
"Miejmy nadzieję, że nikt nie zginie" - pomyślała Diana, spoglądając w stronę Wrót Teraźniejszości. Były bowiem trzy rodzaje wrót, którymi opiekowała się Sailor Pluto. Wrota Przeszłości, Teraźniejszości i Przyszłości. Nikt nie mógł się przez nie przedrzeć. 
To było zadanie Pluto - nie pozwolić, by historia potoczyła się inaczej z powodu osób z zewnątrz...
^^^
Bardzo krótki rozdział, ale jest! I tak, wiem, długo mi zajęło i nawet nie będę szukać usprawiedliwienia. Leń uderzył mi w tyłek, tyle powiem. A jak leń mi się napatoczył, to pani wena postanowiła sobie zrobić przerwę. Tyle mam do powiedzenia.

Pozdro!
~ Halley S.

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział VII - "Zagubiona w mroku..."

Czerwonowłosy mężczyzna siedział na czarnym tronie, leniwie przeglądając informacje, które zdołali zdobyć jego podwładni. Co jakiś czas sięgał po kieliszek wypełniony bursztynowym płynem, by jakoś złagodzić nerwy. Nie był zadowolony z tempa, jakie utrzymywali mroczni żołnierze. Mozolnie szło im wyłapywanie kolejnych ciekawostek na temat ziemskich czarodziejek, które w tym momencie stanowiły największy kłopot.
- Panie! - Do komnaty wtargnął jeden z jego sług, Hideo. Blondwłosy chłopak o czerwonym spojrzeniu, które bardzo mu kogoś przypominało.
- Czemu zakłócasz mój spokój, Hideo?
- Dowiedziałem się czegoś na temat Serenity i jej strażniczek. - Na te słowa siedzący na tronie Czarny Pan [Normalnie Voldek nam tu się wtrynił! Nie mam czasu na ciebie, Voldziu, więc wracaj tam już do swoich wieczorynek, bo jestem zajęta. Mamusia przyjdzie później] poruszył się niespokojnie.
- Mów. - Rozkazał.
Z uwagą przysłuchiwał się relacji swego najwierniejszego poddanego. Gdy ten skończył, Władca uśmiechnął się. W końcu nadszedł tak bardzo wyczekiwany przez niego moment. Teraz wystarczyło tylko poczekać na odpowiednią okazję i raz na zawsze zniszczyć Srebrny Kryształ.
***
Otworzyła szeroko oczy. Powoli, by nie obudzić śpiącej obok Michiru, wstała z łóżka. Musiała porozmawiać z Setsuną. Natychmiast.
Strażniczka Czasu czekała na nią w salonie. Wiedziała, że Uran nie odpuści i lepiej mieć to już za sobą. Dla dobra Księżniczki, jak i całego wszechświata.
- Sets, nie będę owijać w bawełnę. Co się dzieje? - spytała Tennoh, gdy tylko przekroczyła próg pokoju.
- Nie jestem w stanie tego do końca wyjaśnić. - Zaczęła Meio. - Zbliża się ostateczna bitwa. Nie wiem, kiedy ona nastąpi, ani z kim przyjdzie nam się zmierzyć. Wrota Czasu są zamknięte nawet przede mną. Jedyne, czego jestem pewna, to to, że możemy stracić Księżniczkę.
- Stracić Kociątko? Pluto, ty chyba nie mówisz poważnie, prawda? - Ku jej rozpaczy, zielonowłosa pokręciła głową.
Zacisnęła pięści. Nie pozwoli nikomu tknąć tej małej. Obroni ją, choćby miała sama zginąć. Nie podda się, dopóki Usagi nie będzie bezpieczna.
***
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? - Po raz setny zadała to samo pytanie, spoglądając na stojącego przed nią bruneta.
- Oczywiście. Muszę Cię chronić, a siedząc siedząc środku nie bardzo się przydam. - Stwierdził Rin, poprawiając koszulę od mundurka. Miał zacząć chodzić do tej samej szkoły, co blondynka, by móc być przy niej jak najczęściej. 
- Pamiętasz wszystko, co potrzebne?
- Pewnie. Nazywam się Ayuzawa Aoi, mam 17 lat, jestem uczniem z wymiany ze szkołą w Nowym Yorku i przez ten rok będę uczęszczał do tej szkoły. Pasi? - spytał lekko zirytowany. 
- Tak. Tylko nie przeraź się, jeśli wszystkie dziewczyny się na Ciebie rzucą. - Zaśmiała się błękitnooka. Zdawała sobie sprawę z tego, jak inni mogą zareagować na czerwonookiego. Sama przed sobą musiała przyznać, że Rin jest dość pociągający.
- Postaram się.
***
Nie zdziwiło jej specjalnie, że w szkole panuje niemałe zamieszanie. W końcu doskonale znała jego przyczynę, ale inni nie musieli tego wiedzieć.
- Minako, wiesz co tu się wyprawia? - Mako szturchnęła blondwłosą przyjaciółkę. Każdy wiedział, że jeśli chcesz mieć pojęcie, o co biega, pytaj Aino Minako. 
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. - Tą odpowiedzią Venus zbiła przyjaciół (nie licząc Usagi) z pantałyku.
- Aino, ty się dobrze czujesz? - Yaten przyłożył dłoń do czoła czarodziejki.
- Wszystko w porządku, Yaten. Nie musisz się o mnie martwić. - Jeszcze bardziej wszystkich zdziwiła postawa niebieskookiej w stosunku do srebrnowłosego.
Kiedyś taka sytuacja pewnie wywołałaby radosny okrzyk, a teraz? Wyraźnie go odtrąciła, jakby nie chciała mieć z najmłodszym Kou nic wspólnego.
- Okay, ja nie wnikam. Chodźmy lepiej zobaczyć, co się dzieje. - Zdecydował niebieskooki brat Sreberka. 
Weszli na teren szkoły, niemal od razu wyłapując w konwersacji mijanych dziewczyn, że chodzi o ucznia z wymiany, który miał dzisiaj do nich przybyć. Jak się okazuje, do klasy, gdzie uczą się nasi bohaterowie. I rzeczywiście, pięć minut po dzwonku, w drzwiach klasy stanął nauczyciel wraz z brunetem.
Usagi uśmiechnęła się pod nosem. Jego przemiana w normalnego nastolatka wyszła jej genialnie. Niewiele się zmieniło. Rin wyglądał teraz tylko odrobinę młodziej i zniknęły jego rogi. Miał też we włosach czerwone pasemka.



- Matko, jaki przystojny. - Wyraźnie usłyszała przyciszony głos Minako. Zachichotała cicho. Zielonooki będzie zazdrosny, tego była pewna. Już od jakiegoś czasu czuła, że ta dwójka ma się ku sobie, ale za nic w świecie się do tego nie przyznają.
Wracając jednak do Rin'a. Nauczyciel kazał mu powiedzieć parę rzeczy o sobie. Odango lekko się spięła. Miała nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Chłopcze, może powiedz nam coś o sobie? Twoje zainteresowania, z jakich przedmiotów jesteś najlepszy - nakazał Sakai-sensei.
- Hai, hai. Nazywam się Ayuzawa Aoi. Jestem uczniem z wymiany i przez ten rok będę uczęszczał do tego liceum. Interesuję się wszelkich rodzajów sportami i aktorstwem. Jeśli chodzi o przedmioty, to najlepszy jestem z angielskiego i matematyki. - Krótka, ale zwięzła wypowiedź. To powinno choć trochę zaspokoić ciekawość uczniów.
- Dobrze, usiądź tam, gdzie jest wolne miejsce. 
Aoi rozejrzał się po klasie. Nagle uśmiechnął się pod nosem i rzekł:
- Dawno się nie widzieliśmy, Usagi. - Patrzył przy tym wprost na blondynkę.
- Rzeczywiście. Kopę lat, Aoi - odparła Tsukino.
W klasie wybuchło zamieszanie. Nikt nie miał pojęcia, że Odango zna Ayuzawę. Dziewczyny zaciskały pięści, żałując, że nie są na jej miejscu. Chłopcy, a w szczególności Seiya, także nie wydawali się być zadowoleni z obrotu spraw. Ciemnowłosy, nic sobie z tego nie robiąc, usiadł na jedynym wolnym miejscu, tuż obok reinkarnacji Serenity.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę, Minako w dwóch susach znalazła się przy Usie, ciągnąc ją ze sobą na dach szkoły. Korzystając z tego, że blondynka się oddaliła, wokół Aoi'ego zebrała się spora grupka płci przeciwnej.
***
- Minako, o co chodzi? - spytała niebieskooka, choć wiedziała, jaka padnie odpowiedź.
- Powiedz mi... - Chwila napięcia. - Kim jest ten boski przystojniak?!
Spodziewała się tego pytania. Jak dobrze, że zdołała przewidzieć jej reakcję i ułożyła wcześniej scenariusz tej rozmowy. Znając życie Mina od razu pochwyci haczyk i nie będzie większych problemów.
- Jesteśmy starymi przyjaciółmi. Poznaliśmy się, jak mieliśmy po sześć lat. Ale po roku on wyjechał. Zdołaliśmy jednak utrzymać kontakt, więc wiedziałam, że to on będzie nowym uczniem - odpowiedziała szybko.
- I nic mi nie powiedziałaś?! Ty mała jędzo!
- Oj tam, oj tam. 
- Ja ci zaraz dam "Oj tam, oj tam", wredoto jedna! - krzyknęła rozjuszona Minako. Jeśli chodzi o miłość (lub facetów), Aino nie wybacza tak łatwo. A widziała, że Usagi zachowuje się przy tym całym Aoim inaczej, niż przy Mamoru, czy Seiyi. Dlaczego? Pojęcia nie miała. W sumie, jeśli wierzyć opowieściom Usagi, czerwonookiego znała najdłużej, więc nic dziwnego. - Usagi-chan...
- Słucham? - Odango spojrzała na Minę.
- Aoi... Jesteście przyjaciółmi? Czy to coś więcej? - To pytanie zaskoczyło Odango. Widocznie pomyliła się co do Miny.
- O-oczywiście, że p-przyjaciółmi - wyjąkała, czerwona aż po cebulki włosów.
Ta reakcja bardzo zaciekawiła Venus. Usagi jeszcze nigdy się tak nie zachowywała. Czyżby to Ayuzawa był tym, kogo wybrało serce Tsukino? Ale w końcu mogła się jąkać z oburzenia, które nie pozwalało jej normalnie mówić. Wojowniczka Miłości kompletnie nie wiedziała, co począć z błękitnooką przyjaciółką. Znowu.
***
W tym samym czasie Seiya "rozmawiał" z nowym uczniem [czyt. trzymał go za koszulę i darł się, skąd Aoi zna Usę. Tak, Pan Muzyk jest zazdrooosny]. Prawie wychodził z siebie na myśl, co mogło łączyć tą dwójkę. Nie wiedząc właściwie dlaczego, był zazdrosny. I to bardziej, niż o Chibę, który który końcu był narzeczonym złotowłosej. W sumie, dlaczego ten facet sprawia, że zachowuje się jak idiota? Przecież to tylko stary przyjaciel Serenity. Nie ma powodu do zazdrości. Ale nawet to nie potrafiło go przekonać.
- Puścisz ty mnie w końcu? - spytał znudzony brunet.
Niebieskooki już otwierał usta, by znów zacząć serię niekończących się pytań, gdy odezwał się kolejny głos:
- Seiya, co ty wyprawiasz? Puść go! - Bez wątpienia głosik należał do Sailor Moon. Kou od razu usłuchał i cofnął się o parę kroków. Odwrócił wzrok. Nie chciał, by była na niego zła. - O coś się pokłóciliście, że wyglądałeś, jakbyś miał zamiar go zabić? Co ty sobie w ogóle myślałeś?! O ile się nie mylę, nie miałeś do tego żadnych powodów, więc czemu?! 
- Gomen, Odango. 
Po tych słowach odszedł, nie oglądając się za siebie. Usagi poczuła znajome ukłucie w sercu. Zraniła go. Nie chciała tego zrobić, to jakoś samo wyszło. Chciała tylko jakoś ukryć magiczne zdolności Rin'a. A zamiast tego? Straciła przyjaciela...
^^^
Jeny... Dlaczego ja nie umiem choć raz napisać rozdziału na czas? Nie wiem. Rozdział do kitu, wiem. Zresztą, jak zawsze. Ale zmotywował mnie fakt, że dziś nareszcie skończyłam 13 lat! Kurde, szybko zleciało. Okay, ja już nie przynudzam. Nie wiem, kiedy kolejny rozdział. Będzie, jak napiszę, tyle powiem.

Pozdro!
~ Halley S.

niedziela, 12 lipca 2015

"Zaginiony Symbol" - Prolog

Byłam normalną szesnastolatką z typowymi dla mojego wieku problemami. Zawsze uśmiechnięta, beztroska i żywiołowa. Nie było dnia, żebym nie narobiła jakiegoś hałasu. Zawsze wtedy ludzie na mnie patrzyli, a niektórzy nawet za mną wołali "Hej, niebieskowłosa dziewucho!". Zwykle wtedy byłam daleko, więc mogłam udawać, że nikogo nie słyszę. Zdarzało się też, że po prostu miałam słuchawki na uszach, więc tak czy siak, nigdy mnie nikt nie zatrzymał. Zresztą, ludzie szybko zapominają o takich drobiazgach. Ja tylko nieco hałasowałam, nigdy niczego nie zniszczyłam.
Wyglądałam dość nietypowo, więc moja czupryna była rozpoznawalna prawie wszędzie. Miałam długie do pasa niebieskie włosy i fioletowo-błękitne oczęta. Byłam dość wysoka, jak na swój wiek. Wiele osób uważało, że jestem bardzo ładna, ale nie bardzo im wierzyłam. Wiecznie miałam na głowie nieład, moja skóra była niemalże biała. Poza tym nie zachowywałam się nawet jak dziewczyna. Ubierałam się jak chłopak, zachowywałam się jak chłopak, wolałam kumplować się z chłopakami. Nie byłam więc normalna. Choć pewne wydarzenie sprawiło, że stałam się jeszcze bardziej nienormalna...
^^^
Hej. Tak wiem, rozdział wstawiłam przed chwilą, ale chciałam, żebyście zobaczyli także prolog odświeżonego ZS. Tak jak poprzednio, będzie to opowiadać o Natalie "Lia" Jones, która będzie naszą nową czarodziejką. Tym razem będzie jednak nieco inaczej.

Pozdro!
~ Halley S.

Rozdział VI. - "Zagubiona w mroku..."

Mijały dni. Wszystko wydawało się wracać do normy. Innerki oraz Sailor Starlights zaczęły edukację w ostatniej klasie liceum. Wszystkich zaskoczył fakt, iż mimo nie chodzenia do szkoły przez pół roku, Tsukino dobrze radziła sobie z materiałem. Ich księżniczka nareszcie dojrzała. Może nawet bardziej, niż one same. Była taka poważna. Owszem, uśmiechała się i żartowała z innymi, ale... Nie była już tą samą Tsukino Usagi. Jej ruchy były pełne gracji, słowa idealnie dobrane. Nauczyciele kręcili głowami próbując odnaleźć podobieństwo między roztrzepanym nieukiem, a inteligentną damą, którą stała się blondynka.
Błękitnooka zmieniła się także pod względem sportu i spożywania pokarmów. Uprawiała różne sporty (w których, trzeba przyznać, całkiem nieźle sobie radziła), jadła mniej i zdrowiej. Rzadko kiedy pozwalała sobie na słodycze. Powoli przyzwyczajali się do jej nowej wersji, choć brakowało im dawnej Tsukino. 
Sama blondynka próbowała znów być dawną sobą, ale już nie potrafiła śmiać się, jak kiedyś. Nie mogła się zmienić na powrót. Nie po tym, czego doświadczyła w przeciągu ostatniego roku. Bała się, że nie da rady, a Rin się uwolni i zniszczy wszystko, co kocha nastolatka. Ten strach nie pozwalał jej błyszczeć, jak dawniej. Mimo tych wszystkich słów, jej serce i dusza wciąż pozostawały w objęciach ciemności. Ciemności, której mrok niejedną już pochłonął istotę.
- Usagi-chaan! - Z zamyślenia wyrwał ją krzyk Minako. Podniosła głowę, wyglądając zza sterty książek stojącej przed nią.
- Słucham? - Uśmiechnęła się niewinnie. Znowu odpłynęła.
Ciągłe obawy nie dawały jej spać, więc spoglądała na Aino półprzytomnie. Cienie pod oczami mocno odcinały się na bladej skórze reinkarnacji Księżycowej Księżniczki. Włosy w nieładzie, ledwo przeczesane i na szybko upięte w odango. Kokarda od mundurka była krzywo, a broszka ledwo się trzymała. Dziewczyna naprawdę źle wyglądała. Mimo powrotu do normalnego życia dalej była bardzo skryta i tajemnicza. Nie potrafiła się przełamać, by opowiedzieć innym o swoich zmartwieniach.
- Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej. Powinnaś się położyć. - Minako patrzyła na drugą blondynkę zatroskana. Wydawała się być taka przygnębiona. 
- Wszystko w porządku. Jestem po prostu trochę zmęczona.
Nie chciała, by przyjaciółka się o nią martwiła. Od kiedy nareszcie wyszła ze swego pokoju i znów otworzyła się na ludzi, starała się nie okazywać innym swych zmartwień. Nie chciała psuć im humorów, a zdradzając swoją małą tajemnicę mogła wszystko zniszczyć.
Nagle poczuła, że robi jej się słabo. Doskonale wiedziała, co to oznacza. Znów ją wzywał, znów chciał ją złamać. Nie potrafiła temu zapobiec. Ciemność pochłonęła ją całkowicie.
~~~
Otworzyła oczy, wiedząc, że i tak nic nie ujrzy. Myliła się. Dalej było dość ciemno, ale potrafiła zobaczyć swego rozmówcę. Nie wyglądał staro. Mimo wszystko musiała przyznać, że był nawet przystojny. Miał czarne włosy, opadające lekko na czerwone, błyszczące tajemniczym blaskiem oczy.


- Witaj, Serenity. - Mężczyzna odezwał się pierwszy.
- Więc tak wyglądasz. Rin. 
- Owszem. To moja prawdziwa forma. Ale nie przyszliśmy tu rozmawiać o moim wyglądzie. Myślisz, że to ja jestem głównym zagrożeniem, prawda?
- A nie? Niby kto od roku grozi mi, że przejmie nade mną kontrolę i zabije moich przyjaciół? - Coś jej tu nie pasowało. Już nie miał tego złowieszczego głosu. Rozmawiał z nią normalnie, nie próbował jej przestraszyć.
- Twoja matka, Queen Selene, poprosiła mnie, bym sprawdził, jak wielka jest siła twej woli. Miało Cię to przygotować do tego, byś stanęła naprzeciw prawdziwego wroga. - Usagi coraz bardziej się w tym gubiła. Rin nie był jej wrogiem? Skoro nie on, to kto? 
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - spytała cicho.
- Rin nie kłamie, droga córko. - Obok mężczyzny pojawiła się Bogini Księżyca we własnej osobie.
- Okaa-san?
- Tak, Serenity. Przyszłam tu, by wyjaśnić ci to wszystko. Miałaś rację co do tego, że Rin sprawdza wojowniczki, ale  robi on to po to, by zobaczyć czy są godne bycia Strażniczkami Planet. Robi to na moją prośbę. - Białowłosa mówiła bardzo szybko, niebieskooka ledwo była w stanie zrozumieć te słowa, ale gdy do niej dotarły, wstrząsnęły nią. Rin wcale nie był zły.
- Moim zadaniem było sprawdzić, czy zrobisz wszystko, by ochronić przyjaciół. Dowiodłaś, że jesteś gotowa. - Te słowa wypłynęły z ust Rin'a.
- Gotowa? Na co? - Dziewczyna nie mogła tego wszystkiego pojąć. To było dla niej za dużo, jak na jeden raz. 
- Gotowa, by stawić czoło uosobieniu Chaosu. Nie ciałom, które opętał. Jemu samemu. - Wytłumaczył czerwonooki.
- Czyli... Nie pokonałam go wtedy?
- Niestety, nie. Aby zwyciężyć, musisz go unicestwić, nie rozproszyć. - Matka nastolatki starała się jej to przekazać najlepiej, jak umiała.
- Ale jego nie da się zniszczyć! - Jak miała zniszczyć Chaos? Przecież wielu próbowało i nikt nie wyszedł z tej potyczki żywy. Dobrze o tym wiedziała.
- Jest jeden sposób. Jednak więcej nie możemy ci powiedzieć. Będę ci pomagać, ale odpowiedź musisz znaleźć sama. - Zakończył brunet.
- Jak masz zamiar mi pomóc? - spytała następczyni tronu.
- Za twoją zgodą jestem w stanie opuścić pieczęć i działać pod ludzką postacią.
- Czy to na pewno nie jest iluzja, która ma na celu pozwolenie ci zapanować nad światem?
- Gdyby tak było, nie gadałbym tego wszystkiego tylko zaczął paplać i tym, jak bardzo się zmieniłem pod twoim wpływem. Uwierz mi, Serenity. Czy też raczej Tsukino Usagi. - Uśmiechnął się lekko. Nie kłamał, czuła to. Zastanawiała się tylko, jak to możliwe. - To jedna z twoich nowych mocy. Od kiedy uznaliśmy, że naprawdę nadszedł czas, Selene odblokowała twoje ukryte zdolności, o których do tej pory zapewne nie miałaś pojęcia. Więcej ci nie powiem. Z biegiem czasu sama wszystko zrozumiesz.
~~~
Obudziła się w łóżku Minako, u której dzisiaj postanowiła się pouczyć. Nad nią wisiała zmartwiona Venus.
- Usagi-chan! W porządku? 
- Taak... Nic mi nie jest. - Powoli podniosła się do pozycji siedzącej. - Chyba już pójdę do domu.
- Jesteś pewna? Może Cię odprowadzić? - Aino wyrzucała z siebie pytania z prędkością karabinu maszynowego.
- Mina-chan, nic mi nie będzie. To tylko zmęczenie. Prześpię się trochę i wszystko wróci do normy. - Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Po kilku minutach negocjacji blondynka blondynka kokardą we włosach zrezygnowana żegnała przyjaciółkę, stojąc w otwartych drzwiach, uważnie obserwując każdy ruch Tsukino. Bała się, że błękitnooka może może każdej chwili znów upaść. Jednak wiedziała, że nie da rady jej dłużej przetrzymać u siebie. Odango była zbyt uparta.
***
Usagi po zaledwie piętnastu minutach wbiegała po schodach, chcąc zaszyć się w swoim pokoju. Musiała to N spokojnie przemyśleć. Zastanowić się, czy powinna zaufać mężczyźnie uwięzionemu w jej ciele. To wszystko wydawało się być prawdziwe. Nie wyczuła żadnego kłamstwa.
Rozmyślając tak, nie zauważyła postaci w ciemnej szacie, która przyglądała się temu wszystkiemu zza okna jej pokoju. Kaptur uniemożliwiał ujrzenie twarzy osobnika. Jedyne co można było zobaczyć, to złowieszczy uśmiech zdobiący tą twarz.
- Mój Pan będzie bardzo zadowolony. - Po tych słowach postać zniknęła, pozostawiając po sobie smugę czarnego światła...
^^^
Zdziwieni? Tak, nasz Rin wcale nie jest zły. Z początku to, co napisałam nie było moim zamysłem, ale teraz mam nowe plany co do tego opa, jak zdążyliście zauważyć. Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem i dalej będziecie czytać to opowiadanie.

Pozdro!
~ Halley S.

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział V - "Zagubiona w mroku..."

W milczeniu obserwowała złotowłosą towarzyszkę. Próbowała odgadnąć, co też dzieje się w umyśle i sercu następczyni tronu Księżyca. Z jakimi problemami się zmaga i jak można jej pomóc. Przygryzła nerwowo wargę. Milczenie Serenity przedłużało się niemiłosiernie. Co robić? Jak to ująć, by jej nie spłoszyć? Minako bardzo bała się o Tsukino. Przerażała ją myśl, że może znów stracić przyjaciółkę.
Już miała otworzyć usta, by zadać pierwsze pytanie, gdy uprzedziła ją błękitnooka:
- Zanim cokolwiek powiesz, chciałabym, abyś odpowiedziała na me pytanie. - I znów ten poważny ton. 
- Oczywiście, Princess. 
- Czy słyszałaś o bliźniaczej siostrze mej świętej pamięci matki, Bogini Selene? - To pytanie wywołało mętlik w głowie Aino.
- Czy masz może na myśli Mitsuki? Tą, która na rzecz Selene zrzekła się tronu i pozostała w cieniu swej młodszej siostry? - Blondynka z kokardą we włosach próbowała sobie to wszystko poukładać. Dlaczego Usagi pytała ją o swoją ciocię? Czyżby miała związek z tą dziwną pieczęcią? W sumie nigdy wcześniej tego znaku nie widziała.
- To dlatego, że wtedy Rin siedział siedział ukryciu. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że spoczywa on w moim ciele. - Wyjaśniła. - Objawił się dopiero po pokonaniu Galaxii. Nie wiedziałam, kim jest. Słyszałam tylko jego głos.
Niespodziewanie przez głowę Aino przepłynęły wspomnienia Usagi. Wyraźnie czuła jej strach, choć nie znała jego przyczyny. Ta ciemność i ten głos... Miała wrażenie, że gdzieś go już słyszała.
- Każda wojowniczka kiedyś się z nim zetknęła. Każdą wystawił na próbę. Nie wiadomo, czego chciał od nich, ale nadchodził czas, że każda, nieważne jaka Sailor Senshi, musiała się z nim mierzyć. - Reinkarnacja Księżycowej Księżniczki wydawała się być zamyślona. Venus, pomimo największych starań, nie potrafiła rozgryźć swej Princess. To wszystko ją przytłaczało. Nie wiedziała, jak ma postąpić, jak pocieszyć załamaną przyjaciółkę. 
- Usagi-chan. - W końcu zdecydowała się coś powiedzieć. - Nie rozumiem tego wszystkiego, o czym mówisz, nie wiem, z jakimi problemami się mierzysz. Jednak wiedz, że zawsze będę po Twojej stronie. - Uśmiechnęła się delikatnie, a Tsukino odwzajemniła gest.
Poczuła się szczęśliwa. Nie wiedziała, czemu tak jest, ale Mina zawsze potrafiła poprawić jej humor. Mimo tych sprzeczek, które czasami między nimi wybuchały, dobrze się czuła na myśl, że może jej o wszystkim powiedzieć, choć jeszcze nie zamierzała tego uczynić.
- Wiesz, chyba już pora wracać. Robi się ciemno.
Rzeczywiście, niebo przybierało różowo-pomarańczowy odcień, który towarzyszył zachodzie słońca. Pora było się zbierać. Na pewno wszyscy zastanawiają się, gdzie na tak długo zniknęły. Powinny już się zbierać. Tak więc, ruszyły ku iskrzącemu od ostatnich promieni słonecznych miastu. Serenity odprowadziła Sailor Senshi do jej domostwa, a następnie sama wróciła do siebie. Ikuko wprost nie mogła nadziwić się wyglądzie córki. Przez pół roku siedzenia w zamknięciu bardzo się zmieniła. Włosy sięgały do ziemi i nawet po upięciu ich w charakterystyczne dla dziewczyny odango końcówki dotykały podłogi. Bardzo wyraźne cienie pod oczami, umęczona, ale uśmiechnięta twarzyczka. Kobieta się rozpłakała. Tak dawno nie widziała swojej córeczki. Rzuciła się jej na szyję, mocząc bluzkę nastolatki swymi łzami.
- Mamo, już dobrze. - Usagi kompletnie nie miała pojęcia, co robić.
- Moja mała córeczka. - Kobieta najwyraźniej nie miała zamiaru prędko przestać. Blondynka westchnęła cicho. Będzie musiała się przyzwyczaić.
W poniedziałek pójdzie do szkoły. Po raz pierwszy od pół roku. W ogóle, już zacznie się nowy rok szkolny. Całe szczęście, że uczyła się w domu. Najdziwniejsze było to, że rozumiała prawie wszystko, co zapisane było na kartkach podręczników. No cóż, przynajmniej nie miała roku w plecy. Inaczej musiałaby codziennie chodzić na korepetycje, a i to by nie pomogło. 
Czuła się z tym wszystkim dziwnie. Jeszcze wczoraj siedziała odizolowana od świata, próbując udawać, że nie istnieje. A dziś? Znów było tak, jak przed laty. Zanim została Sailor Moon, zanim poznała prawdę o sobie. Z jakiegoś powodu jej ulżyło. Nie musiała już udawać, że nie słyszy wołań swych bliskich, że jej nie ma, że nie istnieje.
W końcu, po paru godzinach, gdy emocje opadły, wróciła do swojego pokoju. Potrzebowała chwili samotności, której jednak nie zaznała, bowiem w pomieszczeniu czekała na nią Luna.
- Usagi-chan, musimy porozmawiać. Chodzi o to, co powiedziałaś. - Kotka była poważna. Blondynka domyślała się już kierunku tej rozmowy. - Ta pieczęć. Więzi Rin'a, prawda? To dlatego odcięłaś się od nas?
Błękitnooka milczała. Nie mogła jeszcze niczego im powiedzieć. Była pewna, że Luna opowie o wszystkim reszcie. A tego nie chciała.
- Usagi, proszę. Odpowiedz mi.
- Nie mogę. Wybacz, Luno. Jeszcze nie czas. - W końcu odpowiedziała, jednak nie tego spodziewała się kocica. 
- Rozumiem. Dobranoc, Usagi.
Spojrzała jeszcze na swą podopieczną i opuściła posiadłość Tsukino...
^^^
Z racji tego, że dziś oficjalnie skończyłam podstawówkę, mam dla was Nowy rozdział. Mam nadzieję, że się podobało.

Po raz ostatni jako uczennica podstawówki,

~ Halley S.

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział IV. - "Zagubiona w mroku..."

Stali pod jej drzwiami. Znów próbowali przekonać ją, by ich wpuściła. I nagle... Stało się coś, na co czekali od jakiegoś tygodnia. Usłyszeli bowiem dźwięk przekręcanego w zamku klucza, a po chwili ktoś nacisnął klamkę. Wrota otworzyły się w towarzystwie głośnego skrzypu, a w nich ujrzeli drobną postać niebieskookiej blondyneczki. Wszystkich zamurowało. Nie mogli uwierzyć, że aż tak się zmieniła. Bardzo schudła, włosy ciągnęły się za nią smętnie po podłodze. Ale to, co przeraziło ich najbardziej, to jej oczy. Kiedyś bił od nich blask. Teraz zanikł, pozostawiając po sobie pustkę.
- Usagi-chan? - Minako chciała się upewnić, że nie ma zwidów.
- Ohayo, minaa. - odparła, jednak nie uśmiechnęła się, jak kiedyś. Jej twarz pozostała obojętna, jakby smutna. - Wejdźcie.
Przesunęła się, by wpuścić gości do swego pokoju. Jak bardzo się w nim zmieniło przez ten rok. Już nie był przytulny i wesoły. Zmienił się wraz z właścicielką. Ściany przemalowane na czarno-niebieskie, wszystkie bibeloty pochowane. Wydawać by się mogło, że nikt w nim nie mieszka. Jedynym dowodem na to, że ktokolwiek tu przebywał, są leżące na biurku książki i zeszyty. Widać było, że były używane niedawno.
- Napijecie... Czegoś... - już dawno nie miała gości. Niemalże już zapomniała, jak to jest. Ciężko jej było przypomnieć sobie podstawowe zwroty grzecznościowe. Tak dawno z nikim (żywym) nie rozmawiała. Nawet do siebie się często nie odzywała. - Napijecie się czegoś?
- Nie, dzięki. - odpowiedziała w imieniu wszystkich Tennoh.
- Princess... Zapewne wiesz, po co tu przybyliśmy. - zaczęła oficjalnie najstarsza z Sailor Senshi.
- Oczywiście. Jestem świadoma powodu tej wizyty. - odpowiedziała jej Tsukino tym samym tonem. - Udzielę odpowiedzi, lecz nie obiecuję, iż będzie ona kompletna.
Wszystkich zatkało. Kiedy ta wiecznie uśmiechnięta dziewczyna tak spoważniała? Tego było już chyba za wiele. Zastanawiali się, czy w ogóle jest jakaś szansa na zrozumienie jej czynów. Coś musiało się stać. Przecież to niemożliwe, żeby aż tak się zmieniła. Okay, może minął rok, ale żeby tak diametralnie inna osoba z niej była?
- Więc... Chcielibyśmy dowiedzieć się, co się z Tobą dzieje? Przyszłość się zmienia, jednak nie jestem w stanie określić, co się dokładnie stało. Wrota Czasu stoją zamknięte nawet przede mną. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że jest to coś związanego z Tobą, Księżniczko. - ciągnęła Pluto.
- Wiem o tych zmianach. Są związane z pewną klątwą. Tak, jak moje przyszłe ja nie spotkało Nehellenii, ani nikogo podobnego, tak samo nie dowiedziała się o klątwie, która została na mnie nałożona. W moim przypadku niestety nie zdołano jej usunąć. - odparła złotowłosa, a wszystkich zamurowało. Jaka klątwa?
- O jakiej klątwie mówisz, Tsukino-san? - spytał niepewnie srebrnowłosy.
- Klątwa... Może to jednak złe słowo. Chyba raczej pieczęć będzie bardziej pasować. - podwinęła swoją bluzkę, by każdy z zebranych mógł zobaczyć dziwny znak na jej brzuchu. - Opowiem Wam o wszystkim, ale nie teraz. Zrozumiecie, gdy przyjdzie czas.
Wyszła, zostawiając ich samych. Musieli to sobie przemyśleć. Ona sama zeszła na dół. Nikogo nie było w domu. Zapewne rodzice w pracy, a Shingo w szkole. Zostaje jedno pytanie. Skoro ich nie ma, to jak wszyscy dostali się do jej domu?
"To teraz nieważne. Muszę się przewietrzyć..." - myślała, wkładając buty.
Pobiegła na wzgórze Kobu. To samo, na które kiedyś zaprowadziła ją Haruka. Lubiła to miejsce. Miało w sobie coś, co potrafiło ją uspokoić niemal tak samo, jak melodia pozytywki, którą miała w kieszeni. Usiadła na usianej trawą ziemi. Wiatr rozwiał jej długie włosy, lecz nie był na tyle silny, by porwać je w górę. Odetchnęła głęboko. Dawno tu nie była. Całkowicie rozumiała Panią Wiatru, która często biegała tu z samego rana. Sama nie mogła zrozumieć, jak wytrzymała bez przychodzenia tu.
- W takich sprawach jakoś miałam silną wolę. Ale jak mi do drzwi walą, to już obojętna być nie mogę... A myślałam, że już się na to uodporniłam. - rzekła cicho do siebie.
Nagle znalazła się w znajomej ciemności. Mogła się tego spodziewać. Zawsze wzywał ją w najmniej odpowiednich momentach. A ona nie mogła temu zapobiec.
- Czego znowu chcesz, Rin? - spytała mrok.
- A czego mogę pragnąć?
- To było pytanie retoryczne, baka. - teraz, gdy oni znali choć cząstkę tego wszystkiego, poczuła, że wracają jej siły do dalszej walki z NIM. 
- Wiesz, nie radziłbym mnie tak nazywać. Dobrze wiesz, że mogę się uwolnić w każdej chwili i zabić Twoich przyjaciół.
- Myślisz, że Ci na to pozwolę?
- Nie mów 'hop', póki nie przeskoczysz. Pamiętaj, Serenity. Ja jestem najczystszym złem. Nawet Ty nie jesteś w stanie mi się przeciwstawić.
Wszystko wróciło do normy. Westchnęła. Te rozmowy ją męczyły. Zawsze wałkowali ten sam temat. Wcześniej bała się, ale teraz... Dzięki swoim bliskim odnalazła siłę. W końcu... Gdyby nie oni, nigdy nie pokonałaby żadnego wroga. Nie była jeszcze gotowa powiedzieć im całej prawdy, ale postanowiła posłuchać rady Selene i nie zamykać swojego serca. W końcu to ono było jej mocną stroną. To dzięki temu wygrała te wszystkie bitwy, choć nie udałoby się jej bez pomocy pozostałych Senshi, Endymiona, czy kogokolwiek innego. Zawsze to wiedziała, ale... Nie chciała ich narażać. Wolałaby już poświęcić własne życie w ich obronie, niżeli by oni mieli to zrobić. Tyle, że właśnie tak zwykle było. Według nich była najważniejsza, bo ma być przyszłą Królową Wszechświata. Neo Queen Serenity, tak kiedyś ma brzmieć jej tytuł. U jej boku zaś powinien stać Neo King Endymion, z którym założy rodzinę i pocznie Małą Damę, czy inaczej ChibiUsę. Nie wiedziała, czy naprawdę tego chce, ale obowiązek, to obowiązek.
"Słuchaj głosu serca..." - usłyszała nagle głos Selene, jednak jej postać nie była widoczna.
- Postaram się, mamo. - odpowiedziała jej cicho reinkarnacja Księżycowej Księżniczki. 
***
Oni zaś nadal stali we wnętrzu jej pokoju. Nie mogli wyjść z szoku. Klątwa? Pieczęć? O co w tym wszystkim chodziło? Pewnie i tak mieli się dowiedzieć, ale kiedy? Czy w ogóle młoda Tsukino cokolwiek im wyjaśni?
- Nigdy nie zrozumiem tej dziewczyny - rzekła w końcu Hino, przerywając ciszę.
- Nie Ty jedna. - Zgodziła się z nią Mako. Ogółem każdy pokiwał głową. Nic nie zrozumieli. Nawet Setsuna, Hotaru, Mamoru, Ami czy Taiki. A to oni byli ci najbardziej pojętni. Dobra, Rei i Kakyuu też, ale to pierwsza piątka była inteligentami wszystkich operacji.
- To co teraz? - spytała Aino.
- Nie wiem, Minako-chan. Nie rozumiem już niczego - odpowiedziała jej Ami. - Tak bardzo się przez ten rok zmieniła. To już nie jest ta Tsukino Usagi, którą znamy. 
- Z pewnością. Ale musimy to zaakceptować. Ona jest teraz najważniejsza. Nie możemy się od niej odwrócić. Dopiero, co ją zobaczyliśmy po tak długim okresie  - rzekła Minako i wyszła. Miała zamiar ją znaleźć i porozmawiać. Wyjaśnić sobie z nią wszystko. Wiedziała, że to wszystko może ją nieźle zszokować, ale chciała wiedzieć, by móc być przy niej. To był jej obowiązek jako Sailor Venus - strzec swojej księżniczki i być razem z nią nawet w najtrudniejszych chwilach.
Długo zeszło jej znalezienie blondwłosej przyjaciółki. Znalazła ją na wzgórzu, o którym kiedyś wspominała jej Michiru. 
-Usagi-chan? - Na dźwięk głosu Aino, postać niebieskookiej lekko drgnęła. 
- Minako. Nie słyszałam Cię.
- Musimy porozmawiać. - Z lekkim wahaniem Senshi przysiadła się do przyjaciółki.
- Wiem. Nie wiem, czy zdołam ci to wszystko wyjaśnić. Wam wszystkim. Nie powiem ci wszystkiego. To jeszcze nie czas. Jest jednak rzecz, o której póki co powinnaś wiedzieć tylko ty. - Tsukino była bardzo tajemnicza. 
Co chciała przekazać Venus? Jakie tajemnice skrywala przed światem? Miało się to wkrótce okazać.
^^^
Ohayo. Gomene, że rozdziału tak długo nie było. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale nie mogę jakoś zabrać się za pisanie tego opa. W ogóle, wena mi ostatnio siadła. W końcu zdołałam jakoś napisać ten rozdział, ale nie jestem z niego zbyt zadowolona. Jest druga w nocy, a ja padam. Do napisania tego rozdziału zmotywowała mnie oczywiście Fanka, której serdecznie dziękuję za postawienie mnie na nogi. Postaram się wziąć w końcu za tego bloga, ale szczerze mówiąc nie wiem, kiedy będzie rozdział. 
Mam nadzieję, że się wam podobało. Przepraszam, jeśli są tu jakieś błędy. Jestem padnięta i nie mam siły ich sprawdzać.

Pozdro!
~ Halley S.

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział III. - "Zagubiona w mroku..."

- Już niedługo... - w nieprzenikniętej ciemności dało się usłyszeć męski, złowieszczy głos. - Już niedługo znów będę wolny. Nareszcie Księżycowa Księżniczka na zawsze odejdzie z tego świata. - jego demoniczny śmiech rozniósł się wśród mroku.
- Nie myśl, że Ci na to pozwolę! - nagle pojawiło się ciepłe, delikatne światło. Wśród niego dało się dostrzec kobiecą postać. Była to oczywiście blondynka.
- Jesteś za słaba, Serenity. Już niedługo będziesz oglądać śmierć swoich przyjaciół. Dopilnuję tego. 
***
Usiadła gwałtownie. Ile to już razy słyszała ten głos? Jednak za każdym razem się bała. Tego, że on może mieć rację. Tego, że znów będzie musiała patrzeć na czyjąś śmierć. Tak, znów. Tak samo było kiedyś. Wieki temu w Moon Castle wydarzyło się coś podobnego. Ale wtedy to nie ona była naczyniem. Tylko jej ciotka. Nie wiedziała, dlaczego Królowa Selene skazała ją na taki los. A może zrobiła to nieświadomie? Nie miała pojęcia.
Wygrzebała się z pościeli i wstała. Nie mogła już tego znieść. Z każdym dniem pieczęć stawała się coraz słabsza. To samo działo się z wolą walki młodej Tsukino. Powoli nikła, pozwalając strachowi zająć jej miejsce. 
- Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. - szepnęła do siebie złotowłosa, wychodząc na balkon.
Był środek nocy. Gwiazdy migotały wesoło na niebie, a i Księżyc zdawał się jaśnieć bardziej, niż kiedykolwiek. Jakby nie wiedział o zagrożeniu, które spoczywało w głębi tej małej dziewuszki, wpatrującej się w niego swymi wielkimi, błękitnymi oczyma. Westchnęła ciężko. Ta walka była wyczerpująca. Powoli traciła nadzieję na wygraną.
"Mamo, pomóż mi, proszę." - pomyślała, spoglądając w niebo.
Tak, była głupia. Kto dziś szuka odpowiedzi w milczących gwiazdach? Może na Kimnoku jest ktoś taki, ale po co miałaby to robić spadkobierczyni tronu Księżyca? Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Chciała tylko wiedzieć. Znać sposób pokonania tego zła, drzemiącego w jej ciele.
Niespodziewanie Księżyc rozbłysł tak jasno, że nie mogła patrzeć. Zupełnie, jakby to było Słońce. Zamknęła oczy, ale blask i tak dostawał się pod zaciśnięte powieki. I nagle wszystko wróciło do normy. Niepewnie uchyliła powieki i zamarła. Nie była już w swoim pokoju. Ba, w ogóle nie była już na Ziemi! Stała dokładnie pośrodku ruin Moon Castle. Rozejrzała się niepewnie. Postanowiła pójść do tego samego miejsca, gdzie zobaczyła swoją matkę podczas ich pierwszej wyprawy na Srebrny Glob.
Stanęła przed czymś, co wyglądem przypominało miniaturową kolumnę, gdzie niegdyś spoczywał miecz, wyciągnięty potem przez Venus. Pamiętała, że chwilę po tamtym zdarzeniu, pojawiła się Selene. Uklękła tuż przed kolumienką. Chciała znów zobaczyć swoją mamę. Uzyskać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Tak bardzo pragnęła wiedzieć, jak uniknąć tragedii, która niegdyś wydarzyła się w Silver Millenium. 
- Mamo, pomóż mi. - szepnęła, a po jej policzkach mimowolnie spłynęły krystaliczne łzy. Jedna z nich dotknęła kolumienki, która zajaśniała delikatnym światłem.
Błękitnooka otworzyła szerzej oczy. Przed nią stała Selene we własnej osobie. Nie był to żaden hologram, ani nic. To była prawdziwa Królowa Księżyca!
- Dobrze Cię znów widzieć, Serenity. - białowłosa uśmiechnęła się czule, głaskając nastolatkę po głowie.
- Mama...
- Już dobrze. Wiem, co się dzieje. Naprawdę mi przykro, że musisz przez to przechodzić, Serenity. Jednakże jest to konieczne. Kiedyś dowiesz się, dlaczego to w Tobie jest on zapieczętowany. Ale póki co, bądź dzielna. Jesteś w końcu Córką Księżyca. Liczę na Ciebie, Serenity. - rzekła Selene.
- To wszystko jest takie trudne. Boję się, że powtórzę błędy cioci. Że przeze mnie wszyscy zginą. - spuściła głowę.
- Nie powinnaś wątpić w swoją siłę. Tak samo, jak nie powinnaś przestać wierzyć w miłość i przyjaźń. - skarciła ją kobieta. - W pojedynkę świata nie uratujesz. Przecież dobrze o tym wiesz. Poza tym, jeśli nie będziesz umiała pomóc sobie samej, nie będziesz w stanie pokonać Rin'a. Pamiętaj o tym.
- Wakatta.
- Pora się już pożegnać. - blondynka spojrzała na matkę zdziwiona.
- Już? Nande? - strzelała pytaniami.
- Mój czas się kończy. Moim zadaniem było przygotować Cię do tej roli. Wypełniłam moją misję. Muszę już wracać do zaświatów. Ale jestem pewna, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Sayonara, Serenity. - i zniknęła.
- Żegnaj, mamo. - wyszeptała mechanicznie. Wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała była władczyni Silver Millenium.
Wstała z klęczek. Nie miała pojęcia, co teraz robić. Chciała wrócić już na Ziemię, ale nie wiedziała, jak. Nagle otoczenie wokół niej zaczęło wirować i błyszczeć. Ona sama uniosła się w powietrze. Znów ją oślepiło, a gdy otworzyła oczy, leżała na podłodze swojego pokoju. Już prawie świtało.
- Czy naprawdę powinnam im powiedzieć? - zastanawiała się.
Nie była co do tego zbytnio przekonana. No bo co, miała niby wparować od tak do Świątyni, gdzie zapewne wszyscy byli i powiedzieć, że ma w sobie zło wcielone? To przecież w grę nie wchodziło. Taa, jedna z najczystszych dusz skrywa w sobie taki mrok. Kto by pomyślał. Mimowolnie spojrzała na zegarek. Jeszcze nawet nie było szóstej. Nie miała zamiaru wracać do łóżka. I tak już nie zaśnie.
***
W tym czasie, wszystkie wojowniczki, Luna, Artemis, Kakyuu i Mamoru, siedzieli w Świątyni Hikawa, obmyślając plan. Niecierpliwili się, widząc brak reakcji ze strony złotowłosej, więc postanowili zmienić podejście.
- Jak nie po dobroci, to siłą. - mruknęła Uran, przerywając dotąd panującą ciszę.
- Niechętnie to mówię, ale zgadzam się z tą blond psychopatką. - Yaten jak zawsze był złośliwy i szczery aż do bólu. - Za długo zwlekaliśmy. Musimy tam wejść. W końcu to nasza przyjaciółka. Wypadałoby dowiedzieć się, co spowodowało tak diametralną zmianę. Kiedyś taka wesoła. Wszędzie było jej pełno. A teraz? Normalnie, jakby to nie była ona!
- Nie buzuj się tak, Kou. - wtrąciła się reinkarnacja ziemskiego Endymiona.
- Mam do tego prawo! Wkurza mnie to jej milczenie! - najwidoczniej Chiba tylko dodał oliwy do ognia.
- Yaten-kun, nam też nie jest łatwo. Ale takim zachowaniem nic nie wskóramy. - Minako położyła srebrnowłosemu rękę na ramieniu. Dobrze wiedziała, że teraz nie był czas na takie napady złości. To mogło tylko wszystko pogorszyć.
Na szczęście srebrnowłosy zdołał się opanować. Wrócili więc do dyskusji. Próbowali ułożyć wszelkie możliwe scenariusze. Chcieli być przygotowani na wszystko. Rei nawet próbowała zobaczyć wynik tego wszystkiego w Świętym Ogniu. Niestety, nie dostała odpowiedzi.
***
Znów dobijali się do jej pokoju. Była zmęczona tym wszystkim. Czy oni nie mogą sobie dać spokoju? Założyła słuchawki i puściła muzykę na full. Chciała zagłuszyć odgłos walenia w drzwi i te wrzaski. Ale nawet to nie pomogło.
"Co robić? Wpuścić ich, czy dalej udawać?" - myślała.
Wiedziała, że już dłużej nie wytrzyma. Nawet ona nie jest w stanie tak długo ignorować przyjaciół. Skarciła się w duchu. Zawsze miała za miękkie serce. Ale co poradzić? Taki już jej los. Wstała i chwiejnymi krokami podeszła do drzwi. Z bijącym mocno sercem przekręciła klucz i nacisnęła klamkę. Nadszedł czas...
^^^
Yo. Gomene, że tak długo. No i że taki krótki. Niestety jakoś nie umiałam tego dalej pociągnąć. I tak chciałam skończyć w takim momencie, więc nie ma co na silę dalej pisać. Wiem, wiem, strasznie to krótkie, ale akcja dopiero się rozkręca. Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego opa. Pozostałe (nie licząc wordpress'a) prawdopodobnie pozostaną zawieszone do końca tego. Tak więc postaram się dodawać często, ale nic nie obiecuję. W końcu blogi o SM nie są jedynymi, które posiadam. Więc nie mogę być stuprocentowo pewna. No dobra, rozgadałam się. Jak zwykle zresztą. Tak więc, do następnego.

Pozdro!
~ Halley S.

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział II. - "Zagubiona w mroku..."

Siedziała na parapecie. Spoglądała przez okno, na deszcz padający od samego rana. Na podłodze stał talerz z nietkniętym posiłkiem. Już dawno wszystko wystygło. Ale jej to nie obchodziło. Była zbyt zamyślona, by zwrócić na to uwagę. Na to, czy na cokolwiek innego.
W końcu odwróciła głowę, a złote włosy poruszyły się delikatnie. Podeszła do lustra. Bardzo się zmieniła od czasu pokonania Chaosu. Znacznie schudła, było jej widać chyba wszystkie żebra. Włosy, które kiedyś starannie upinała w dwa koczki, ciągnęły się za nią smętnie po podłodze. Błękitne oczy straciły swój blask. Jej wiecznie uśmiechnięta twarz pogrążona była w smutku. Nie umiała się już śmiać. Nie umiała też już płakać. Była tylko porcelanową lalką, którą każdy, nawet najmniejszy podmuch wiatru mógł zmieść w pył.
Jej wzrok mimowolnie powędrował w prawo. Stał tam czarny fortepian, na którym bardzo lubiła grać. To ją uspakajało. Mimo iż nie było tego widać, bardzo cierpiała. Każdej nocy przeżywała istne katusze. Nie, nie krzyczała. Siedziała cicho, próbując się uspokoić. Czasem wychodziła na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Chciała poradzić sobie z tym sama. Nie mogła się już wycofać. Musiała iść dalej, nie oglądając się za siebie.
Podeszła do instrumentu. Delikatnie przejechała palcami po klawiszach. Ciche dźwięki rozdarły ciszę. Zasiadła na stołku i zaczęła grać. Tą samą melodię, którą wygrywała jej pozytywka. Dostała ją od Seiyi, na urodziny. Kochała ten dźwięk. Nauczyła się więc grać tą melodię na fortepianie. A brzmiało to jakoś tak:
(Lacie's Melody - Piano)


Po raz pierwszy od kilku miesięcy, uśmiechnęła się lekko. Dawno już tego nie grała. W jej ręce wpadła znajoma pozytywka. Ścisnęła ją lekko.
- Chciałabym, żebyś tu był. - i pocałowała przedmiot.
Nie wiedziała, którego kocha. Lubiła ich obu, ale nie miała pojęcia, czy to tylko przyjaźń, czy miłość. Nie umiała wybrać. Chciała, by obaj byli przy niej. Ale wtedy mogła ich narazić na niebezpieczeństwo. A do tego nie mogła dopuścić.
***
Stali przed jej domem. Cztery Innerki, cztery Outerki, Endymion, Kakyuu i Starlights. W normalnych formach, oczywiście. Zdecydowani byli uratować przyszłą władczynię wszechświata. To był ich cel. Wyrwać ją z ciemności, w którą zapadała się niemal od roku. Oprócz nich, były tam dwa koty. Luna i Artemis. Doradcy poprzedniej władczyni Księżyca, Selene. Oni także pragnęli, by ich Księżniczka znów zalśniła dawnym blaskiem.
- Miejmy to już za sobą. - szepnęła Minako, pukając do drzwi.
Otworzyła jej Ikuko, matka siedemnastoletniej reinkarnacji Serenity.
- Dzień dobry. Jest może Usagi? - spytała uprzejmie blondynka z kokardą wpiętą w swoje długie loki.
- Tak. Proszę, wejdźcie. - na wzmiankę o Usagi, kobieta wyraźnie posmutniała.
Wszyscy od razu skierowali się na piętro, do pokoju najstarszej pociechy Tsukino. Tym razem zapukała Ami. Nikt jednak nie odpowiedział. Zresztą, jak zwykle.
- Usagi-chan! Wiem, że tam jesteś! - zawołała Makoto.
Dalej nic. Rei walnęła w drzwi najmocniej, jak umiała, ale i tak nie stanęły otworem.
- Wejdziemy oknem. - mruknęła pod nosem brunetka.
Ale i okna, i balkon były zamknięte. Grube, ciężkie kotary nie pozwalały na dojrzenie tego, co działo się w środku. Mimo to, wszyscy wiedzieli, że ona tam jest.
***
I rzeczywiście była. Ale nie chciała, by zobaczyli ją w takim stanie. W ogóle, widywanie się z nią mogło sprowadzić na nich niebezpieczeństwo. Siedziała więc cicho i udawała, że jej nie ma. Mijały minuty, a oni dalej się do niej dobijali.
- Odejdźcie stąd... - jej szept rozniósł się po pogrążonym w półmroku pomieszczeniu.
Siedziała skulona przy łóżku. Głowę oparła na kolanach, pozwalając by długie, często ciągnące się za nią po podłodze włosy zasłoniły jej umęczoną twarzyczkę. Miała ochotę w końcu odejść. Zniknąć. Chciała oderwać się od tego bólu. Od poczucia winy. To zło, które im wcześniej zagrażało. To wszystko działo się przez nią. Bo chcieli mocy, która drzemała głęboko w niej, a o której istnienia nie miała pojęcia. Ani ona, ani jej przyjaciele.
W końcu usłyszała, że sobie odpuścili. Odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała, jak długo da radę się jeszcze ukrywać. Nie chciała ich ranić, ale tym razem musiała. Inaczej mogliby zginąć. I to z jej winy. A tego nie chciała.
***
- Jak myślicie, czemu nie chce nikogo widzieć? - spytała Mako, gdy w końcu wyszli z domu Tsukino.
- Nie wiem. To może być wszystko. - odpowiedziała jej czternastoletnia Hotaru.
- Spróbujemy jutro. - zadecydowała piaskowłosa, a wszyscy jej przytaknęli.
Omówili plany i każdy poszedł do siebie.  Nie wiedzieli tylko, że wciąż próbując, tylko podsycają strach blondwłosej. Strach o nich. Bała się, że w końcu się złamie i ich wpuści. Ale oni nie mieli o tym pojęcia. To tylko pogarszało sytuację.
***
Minęło kilka dni. Błękitnooka dzielnie się trzymała i nie zdradziła, że ich słyszy i że tam jest. Ale wiedziała, że długo tak nie wytrzyma. Jeśli dalej tak będzie, on przejmie nad nią kontrolę. I wtedy ona ich skrzywdzi. Nie mogła do tego dopuścić. Nigdy by sobie tego nie wybaczyła. A on każdego dnia był silniejszy. Powoli stawał się na tyle potężny, by złamać pieczęć nałożoną na niego przed wiekami. Żywił się strachem swego "naczynia". Jej bólem, cierpieniem. Dla niego to było iście zabawne. Patrzeć, jak ona powoli oddaje się w objęcia mroku. Jak powoli pozwala mu się wydostać. Ale jeszcze ma czas. Póki co, nie ma tyle siły, by uciec z tego więzienia, ale już niedługo. Niedługo przepowiednia się spełni, a świat czeka zagłada.
^^^
Heej. Sorry, że tak krótki, ale jakoś nie mogłam się przemóc na dłuższy. Mam nadzieję, że się Wam podobało ;).

Pozdro!
~ Halley S.

środa, 4 lutego 2015

Rozdział I. - "Zagubiona w mroku..."

- Cholera! - krzyknęła, po raz niewiadomo który tego dnia, Haruka.
- Uspokój się, kochanie. - próbowała uspokoić partnerkę Michiru.
- Niby jak? Kociątko każdego dnia słabnie! Jeśli czegoś nie zrobimy, jej blask całkowicie zgaśnie! - Tennoh była na skraju załamania nerwowego.
- Ruka. Wiem, że jest dla Ciebie najważniejsza, ale próbowałyśmy już wszystkiego. - próbowała przekonać zielonooką morskowłosa.
- Jest jeszcze jedno wyjście. - wtrąciła się, dotąd milcząca Setsuna.
- Setsuna-mama ma rację. - odezwała się Hotaru.
Kobiety spojrzały na dwie towarzyszki. Oczywiście wiedziały, o co im może chodzić. Ale nie chciały tego robić. Jednak Księżniczka była najważniejsza.
- Nie sądziłam, że to powiem, ale musimy sprowadzić tu tego grajka. - zakończyła rozmowę krótkowłosa.
***
Czekały. Musiały czekać, aż będą mogły wejść do środka. Bardzo się niecierpliwiły, a w szczególności Uran. W końcu drzwi uchyliły się i strażnik zaprosił je do sali. Podążyły za nim. Znalazły się w sali tronowej. Czekała tam władczyni Kimnoku, Kakyuu oraz Sailor Starlights.
- Witajcie, ziemskie wojowniczki. - odezwała się Księżniczka.
- Witaj, Księżniczko Kakyuu. - przywitała się, w imieniu wszystkich Outerek, Pluto.
- Co Was do nas sprowadza? - spytała Sailor Star Maker, stojąca po prawicy swej władczyni.
- Wiemy, że nie mamy prawa o to prosić, ale potrzebujemy pomocy. Nasza Księżniczka, Princess Serenity... - nie wiedziała co powiedzieć Saturn. - Dzieje się z nią coś złego. Jeszcze nie zdołałyśmy określić, co dokładnie, ale... Jej blask każdego dnia jest coraz słabszy. Ona umiera. Chciałyśmy prosić, byście spróbowali przywrócić jej blask, którego jej tak brakuje.
- Cóż... - zaczęła czerwonowłosa. - Nie mogę powiedzieć, że nie wiem, co się dzieje. Niedawno zauważyłam, że gwiazda Serenity powoli gaśnie. Chciałam wysłać więc kogoś, by sprawdził, co się dzieje. Jednak uprzedziłyście moją decyzję. Oczywiście pomożemy wam. Jesteśmy wam to winni. Szczególnie Serenity.
- Księżniczko Kakyuu. Kim jest ta cała Serenity? - spytała Healer.
- Dziwi mnie to, że jeszcze tego nie odkryłyście, moje Gwiazdy. Princess Serenity, córka Bogini Księżyca Selene. Żyła w czasach Silver Millenium. Niestety w dniu swych siedemnastych urodzin zginęła. Za sprawą Srebnego Kryształu odrodziła się na Ziemi. Imię jej reinkarnacji nie jest wam obce. Widzieliście Serenity pod postacią Sailor Moon, Tsukino Usagi. - zakończyła Kakyuu.
- Słucham?! - nie dowiedziała Fighter. - Odango jest reinkarnacją Princess Serenity?
- Tak, Kou. Niedługo możemy się widzieć na jej pogrzebie, jeśli nic nie zrobimy. - Tennoh jak zawsze była opryskliwa.
- Uranie! - zganiła ją Puu.
- Ja tylko prawdę mówię. - prychnęła Pani Wiatru.
- Gwiazdy. - wtrąciła się czerwonowłosa, zwracając tyn samym na siebie uwagę zebranych. - Pakujcie się. O świcie lecimy na Ziemię.
Starlights były zszokowane. Po tylu miesiącach spędzonych na Kimnoku, znów mieli zawitać na Błękitnej Planecie. Nic nie mówiąc kiwnęły głowami i oddaliły się do swych komnat.
***
Osiem osób stanęło na twardym gruncie. Wokół nich zebrały się Inner Senshi wraz z Endymionem.
- Witajcie ponownie. Princess Kakyuu, Sailor Starlights. - przemówiła Venus, jako dowódca tego czteroosobowego oddziału Czarodziejek. Jej głos był spokojny, opanowany.
"Zmieniiłaś się, Minako." - przeszło przez myśl Healer, która, podobnie jak dwie towarzyszki, wróciła do swej męskiej formy.
- Witajcie, Inner Senshi. - przywitała się w imieniu wszystkich Princess.
- Proszę za mną, Wasza.Wysokość. Zaprowadzimy Was do Waszego tymczasowego apartamentu. - tym razem odezwał się Mamoru.
Na miejsce doszli po niecałych piętnastu minutach. Przybysze w tym czasie wypytywali o Tsukino, która jako jedyna nie pojawiła się, by przywitać braci Kou.
- Dlaczego nie przyszła? - spytał nagle Taiki.
 - Usagi nie wie o Waszym powrocie. Nie mamy z nią już żadnego kontaktu. Nikogo nie wpuszcza, nawet rodziny. Jedzenia prawie nie tyka. Ostatnio widzieliśmy ją chyba z pół roku temu. Na początku wszystko wydawało się być w porządku. Pokonaliśmy zło, Mamoru do niej wrócił. Wszystko było tak, jak chciała. A teraz? Nie wiem, co się z nią dzieje... - odparła Mars.
- Nie przyjęła nas nawet wtedy, kiedy przenieśliśmy słodycze. - dodała Jupiter. - Coś się musiało stać. Człowiek nie zmienia się z dnia na dzień. Martwię się o nią.
- Jedno jest pewne. Nie odejdziemy stąd, póki Odango nie wróci do siebie. - zadecydował Seiya, decydując o końcu dyskusji.
^^^
Heej. Niestety plany mi się trochę zmieniły, więc zamiast "Masz przyjaciół..." znów dodałam "Zagubiona...". Mam nadzieję, że się podobało. Gomene, że krótkie.

- Halley S.

piątek, 23 stycznia 2015

Prolog... - Zagubiona w mroku..."

Usiadła na łóżku. Był środek nocy. Oddychała ciężko, a jej serce biło szybko. Znów te sny.
"O co tu chodzi?" - spytała sama siebie blondynka o błękitnych, niczym letnie niebo oczach.
Kątem oka zerknęła na fotel, zajmowany zwykle przez Lunę, aktualnie śpiącą snem sprawiedliwego. Nastolatka odetchnęła z ulgą. Nie chciała, by ktokolwiek o tym wiedział. Nie mogła dać po sobie poznać, że dzieje się z nią coś dziwnego. Nie chciała martwić nikogo. Pragnęła tylko, by byli szczęśliwi i bezpieczni.
Wstała z kapy. Nadal się nie uspokoiła. Cicho, żeby nie obudzić kotki, wyszła ja balkon. Owiało ją chłodne powietrze, przynosząc ulgę. Wpatrywała się w gwiazdy, czując, jak powoli jej oddech wraca do normy, a serce się stabilizuje. Chwilę tak jeszcze stała, po czym wróciła do pokoju. Bała się zasnąć. Nie chciała dłużej oglądać scenerii swych koszmarów. Mimo, że bardzo się starała, zmęczenie wzięło górę, a dziewczyna opadła na poduszki, niemal natychmiast zasypiając. Na szczęście, nic się jej już tej nocy nie śniło.
***
Mijały miesiące. Usagi coraz częściej widziała coś dziwnego. Teraz nie tylko w swoich snach. Zdarzało się, że nagle traciła kontakt z rzeczywistością. W obawie, że ktoś zauważy, przestała chodzić do szkoły, widywać się z przyjaciółkami i Mamoru. Całkowicie odcięła się od świata. Nikt nie potrafił jej pomóc. Ona sama musiała sobie z tym poradzić. Tylko jak?
Dziewczęta i narzeczony zaś martwili się o nią. Nikogo nie chciała wpuścić do pokoju. Siedziała tam całymi dniami. Apetyt jej nie dopisywał. Bardzo schudła. Wszyscy bali się, że może dojść do najgorszego. Nie raz próbowali rozmawiać, ale ona nie odpowiadała. Odizolowała się od innych. Nie mogli nic zrobić. Ich Księżniczka z dnia na dzień słabła i traciła swój blask. Nie było już dla nich nadziei...
^^^
Heej. Prolog już mamy. Jak coś, to rozdział I. "Masz przyjaciół tysiąc..." też się pisze j niedługo powinnam wstawiać. A póki co, daję Wam prolog nowego opka pt. "Zagubiona w mroku...".

Pozdro!
~ Halley S.

wtorek, 20 stycznia 2015

Nieszczęśliwie zakochana...

Siedzę na łóżku. Moje myśli krążą wokół Ciebie. Tęsknię za Tobą, wiesz? Często się zastanawiam, czy o mnie nie zapomniałeś. W szufladzie mam miliony listów zaadresowanych do Ciebie. Jednak żadnego nie wysyłam. Wiem, że nigdy mnie nie pokochasz, więc nie ma sensu robić sobie nadziei. Mimo to, chcę Cię zobaczyć, usłyszeć Twój głos, dotknąć Cię.
***
Minęły już 2 miesiące, a Ty dalej się do mnie nie odzywasz. Co ja Ci takiego zrobiłam? Yaten, proszę. Daj mi jakiś znak. Chcę być pewna, że jesteś szczęśliwy. Co się z Tobą dzieje?
***
Coraz bardziej za Tobą tęsknię. Za Teoim uśmiechem, długimi srebrnymi włosami i tymi oczami. Zielonymi zwierciadłami, w które mogłabym patrzeć przez wieczność. Tęsknię za Twoimi docinkami, za sposobem, w jaki mówiłeś moje imię. Ta tęsknota powoli mnie zabija, prawda?
***
Ile to już minęło? Równe 3 lata. Dzisiaj jest rocznica. Pamiętasz może o tym? Czy myślisz czasem o mnie? Yaten, do cholery, odezwij się!
***
Co robisz na swojej planecie? Masz może dziewczynę? Jeśli tak, musi być wielką szczęściarą. Zasłużyć na Twoją miłość to wyczyn. I to wielki. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy.
***
Spełniłam swoje marzenie, wiesz? Jestem aktorką. Gram w wielkich produkcjach, ale moje myśli cały czas zajmujesz Ty. Zdajesz sobie sprawę z tego, że to dla Ciebie żyję? Oddycham w nadziei, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Funkcjonuję w miarę normalnie, ale oszalałam na Twoim pukncie. W pokoju mam mnóstwo rysunków z Twoją podobizną. Specjalnie dla Ciebie napisałam kilka piosenek. Czy nie zauważasz, jak bardzo Cię kocham?
***
Wróciłeś na Ziemię. Bardzo się z tego cieszę. Jednak Ty spędzasz czas z Rei. Wiem już, że to koniec, choć nawet nie miało to początku.
***
Wiesz, że codziennie wysyłam Ci jakiś prezent? Zawsze podpisuję się, jako Twoja S. V. Ale Ty nie zauważasz mnie. Jesteś wpatrzony w Rei. Smutno mi, ale jednocześnie cieszę się, że układa Ci się w życiu.
***
Zrobiłam to. Pocałowałam Cię i wyznałam wszystkie moje uczucia. Jednak nie zaczekałam na odpowiedź. Wiem, że mnie nie kochasz. Od początku nie miałam u Ciebie żadnych szans. Jednak skoro wiesz, mogę odejść spokojna.
***
Wzięłam żyletkę. Obserwowałam chwilę, jak ostrze błyszczy w świetle. Przyłożyłam je do skóry. W miejscu, gdzie znajdowała się jedna z ważniejszych żył. Zrobiłam to, szepcąc, że Cię kocham. Mam nadzieję, że z Rei jesteś szczęśliwy. Ona zawsze ma farta. Nie żywię do Ciebie urazy. Nie mogłeś mnie pokochać. Myślę, że nieprędko się zobaczymy. Żegnaj, ukochany. Kocham Cię.
^^^
Dzisiaj postanowiłam napisać jednorazowe opo. Oto wynik. Naczytałam się opowiadań Madii. Mam nadzieję, że podobał się Wam One Shot z punktu widzenia Minako.

Pozdro!
~ Halley S.

Prolog. - "Masz przyjaciół tysiąc..."

Siedziała na parapecie. Płakała. Z jej pięknych błękitnych oczu spływały słone łzy. Zbyt późno zrozumiała uczucie, którym obdarzyła pewnego przybysza z innej planety. Oderwała wzrok od szyby. Na jej łóżku siedziały dwie dziewczyny. Najlepsze przyjaciółki od czasów dzieciństwa. Teraz stały się sobie jeszcze bliższe. Podzielały ten sam ból po stracie ukochanej osoby.
"Seiya, Taiki, Yaten. Co robicie? Myślicie czasem o nas?" - spytała w myślach Tsukino Usagi, będąca właścicielką pokoju, w którym się znajdowały.
- Usagi-chan. - usłyszała głos Minako.
Spojrzała w tamtym kierunku. Blondynka z długimi włosami, zwykle spiętymi czerwoną kokardą, dziś puszczone luzem, opadające na plecy 17-latki. Niegdyś wesołe oczy koloru ciemnego błękitu, przepełnione teraz smutkiem. Twarz czerwona od płaczu.
- Słucham, Minako-chan. - odezwała się w końcu dziewczyna.
- Myślisz, że wrócą?
Mimo, że nie powiedziała tego wprost, pozostałe dwie wiedziały, że chodzi jej o byłych członków Three Lights.
- Nie wiem. Dobrze wiesz, że mam taką nadzieję, ale... Nie odezwali się do nad ani razu. Zupełnie... Jakby zapomnieli. - znacznie posmutniała.
Ami i Minako także nie wyglądały na szczęśliwe. Zakochały się, ale miały raczej nikłe szanse na to, że kiedyś będą razem z NIMI. Faktem było, że ani razu nie otrzymały od chłopców wiadomości. Myślały, że oni już ich nie pamiętają.
***
Prawda jednak była nieco inna. Cała trójka Kou siedziała teraz, czekając na swoją władczynię. Zarządziła nagle spotkanie, ale Starlights nie mogły rozgryźć, o co może chodzić. Nie mogli się skupić. Ich myśli krążyły wokół Ziemi, a dokładniej trzech spośród Sailor Senshi. Szatyn nie mógł wyrzucić z głowy inteligentnej, słodkiej Sailor Mercury. Zielonooki myślami był przy filigranowej blondyneczce z włosami spiętymi czerwoną kokardą. Seiya natomiast rozmyślał o swoim Króliczku.
- Dziękuję, że czekaliście. - z zamyślenia wyrwał ich głos Kakyuu.
- Princess, czy zagraża Tobie jakieś niebezpieczeństwo? - spytał Yaten. - Albo naszej planecie?
- Nie musisz się martwić, Healer. Wszystko w porządku. - odparła czerwonowłosa. - Maker, Healer, Fighter. Zebrałam Was tu, aby ogłosić, że możecie zakończyć tzw. Pierwszą Służbę. Widzę, że od powrotu jesteście nieswoje. Moje Gwiazdy. Wiem, że mimo tego, iż jesteście tu, Wasze serca zostały na Ziemi. Nie mogę Wam zabraniać szczęścia i miłości. Dlatego też chcę, byście wrócili na Ziemię. Już na stałe.
- Ale Księżniczko Kakyuu... - zaczął fioletowooki.
- Maker, nie ma żadnego "ale". Chcę, byście w końcu znalazły szczęście, Gwiazdki. Oczywistym jest to, że zachowacie swoje moce i będziecie mogli odwiedzać Kimnoku, ale nie chcę widzieć Was nieszczęśliwych. - wtrąciła kobieta.
- Arigato, Princess. - odezwał się dotąd milczący brunet.
- Idźcie się spakować. Wyruszacie jutro. - uśmiechnęła się czerwonooka.
^^^
Mam nadzieję, że opo pisane od nowa lepiej przypadnie Wam do gustu. Fabuła będzie podobna do tej poprzedniej, ale trochę inna. Myślę, że się Wam spodoba, choć nie jestem pewna. A tutaj mam jeszcze zapowiedź kolejnego opa:
"Jakiś rok po bitwie z Chaosem. Usagi zaczyna mieć dziwne wizje. Jest przerażona i nie wie co robić. Coraz bardziej zagłębia się w tym mroku. Zamyka się w sobie i coraz bardziej oddala od przyjaciół oraz narzeczonego. Oni zaś bezskutecznie próbują coś z tym zrobić. Nadzieja powoli gaśnie, a wraz z nią blask Księżycowej Księżniczki. Gdy wszystko wydaje się być stracone, Outher Senshi podejmują decyzję i wyruszają na Kimnoku. Jednak czy powrót Trzech Gwiazd cokolwiek zmieni? Czy uda im się odzyskać dawną Usagi i wyrwać ją z tej otchłani ciemności?"

Pozdro!
~ Halley S.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Wracam!

Heej ludzie! Jak widać, wracam do świata SM. Nie obędzie się więc bez tego, że oficjalnie odwieszam bloga i znów piszę tutaj opowiadania. Cieszycie się? Teraz mam inny styl, który nie pasuje do tych opek, które zaczęłam kiedyś. Tak więc zaczynam tak jakby od nowa. Te same tytuły i bohaterowie (mniej więcej), ale to nie to, co kiedyś. Mam nadzieję, że spodobają się wam moje stare nowe opowiadania.

Pozdro!
~ Halley S.