wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział IV - Czy wszystko się jeszcze ułoży?

Kolejny dzień, ranek.

Usagi właśnie parzyła sobie herbatę. Chciała dziś napisać nową piosenkę. Więc spieszyła się trochę, żeby zdążyć zacząć.
***
W tym samym czasie Kou z dzieciakami wybierali się do swojej sąsiadki. Bliźniaki udawały, że nic nie wiedzą, ale było na odwrót. Doskonale wiedziały, że ich tatulek zakochał się w blondynce z sąsiedztwa.
Po paru minutach doszli do małego domku, w którym mieszkała Tsukino. Leon pierwszy podbiegł do drzwi i zapukał.
***
Usłyszała pukanie. Zerwała się z krzesła, podeszła, żeby otworzyć, lecz wcześniej zajrzała przez wizjoner, kto przyszedł. Ucieszyła się widząc czarnowłosego Kou razem z dziećmi.
- Heej, wejdźcie. - rzekła otwierając równocześnie gościom drzwi.
- Witaj. - odparł Seiya po czym uśmiechnął się szeroko. Przepuścił najpierw pociechy, po czym sam wszedł do środka.
W salonie zobaczył, że na keyboardzie są porozrzucane jakieś kartki, pewnie z nutami i tekstem.
- Przepraszam za bałagan. Miałam właśnie zamiar coś napisać... - usłyszał za swoimi plecami głos błękitnookiej. Odwrócił się szybko, napotykając niebieskie tęczówki kobiety. Stał jak zahipnotyzowany.
- Usagi, co to jest? - spytała nagle 5-latka wskazując na pięknie wykonany obraz.
- Nic takiego, takie tam... - odpowiedziała wymijająco Tsukino odwracając ku niej wzrok i równocześnie wyrywając granatowookiego z transu.
***
Blondynka wyszła właśnie do kuchni, by zaparzyć herbaty. Bliźniaki wykorzystały te okazję i t zwróciły się do swego ojca:
- Tata, czemu jej nie powiesz wiesz czego? - spytał chłopiec.
- Ale czego? - Kou postanowił zgrywać głupiego.
- Tego, że Usagi podoba ci się... - Rosalie ściszyła głos do szeptu, żeby przypadkiem znajdująca się w sąsiednim pomieszczeniu kobieta nie usłyszała jej słów.
- Wygadujesz bzdury, młoda. - mężczyzna dalej udawał, że nie ma pojęcia o czym mówi jego córka. Ale zapomniał o jednym. Kou zawsze rozgryzie swojego krewnego. Kiedy sobie o tym przypomniał, cały poczerwieniał.
- No przyznaj się. Przecież i tak wiemy. Nie musisz z tego robić aż tak wielkiego sekretu. - szepnął równie cicho co siostra Leon.
- Poddaję się... -  nie był w stanie odwieść dzieciaków od tej myśli. Rozgryzły go szybciej, niż się tego spodziewał. A wydawałoby się, że dopiero jeszcze uczyły się chodzić.
***
Blondwłosa kobieta wróciła właśnie z dwoma kubkami herbaty i dwoma wypełnionymi kakao. Położyła to wszystko na stoliku, po czym usiadła na fotelu. Gestem poprosiła gości, by zrobili to samo. 
Po chwili każdy popijał swój napój rzucając od czasu do czasu jakieś słowo do rozmowy. Nagle błękitnooka zerwała się ze swojego miejsca i wybiegła z salonu. Odprowadziły ją zaciekawione spojrzenia sąsiadów.
***
Wbiegła szybko do swojej sypialni zatrzaskując za sobą drzwi. Wzięła do ręki zeszyt, w którym pisała i usiadła. Właśnie wpadła na genialny pomysł. Zaczęła pisać:

Jest tak
Że on nie słucha nigdy mnie
I myślami biegnie gdzieś
A ja
Nie mogę go dogonić
On
Może przespać cały dzień (Zbyt poważna jest)
Często denerwuje mnie (Ciągle spieszy się)
A ja (I wpada w słowo)
Chyba nie obchodzę go (Chyba nie obchodzę jej)

Ja 
(Ty)
Jak niebo z ziemią
My nie spotkamy się (My nie spotkamy się)
Jak ogień i deszcz
Nie dobraliśmy się
Ale nie potrafię zła/zły na Ciebie być
Jak Venus i Mars
Jesteśmy z innych gwiazd
Ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
Proszę, nie zmieniajmy nic

(Zawsze najmądrzejsza jest
Co odpowiedzieć wie
Ja znam jej wady
One nie odstraszą mnie)
On czytać w moich myślach chce (Jej myśli czytać chcę)
Tyle zastanawiać się (Kłóci ze mną się)
Jak źle (Bym ją dostrzegł)
Tak mówią wszyscy mi (Tak mówią wszyscy mi)

Ja
(Ty)
Jak niebo z ziemią
My nie spotkamy się (My nie spotkamy się)
Jak ogień i deszcz
Nie dobraliśmy się
Ale nie potrafię zła/zły na Ciebie być
Jak Venus i Mars
Jesteśmy z innych gwiazd
Ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
Proszę, nie zmieniajmy nic

(Na moje "tak" - jej "nie")
Nie możemy zgodzić się

Doskonale różni
Ale nie zmieniajmy nic
Nie!

Jak ogień i deszcz
Nie dobraliśmy się
Ale nie potrafię zła/zły na Ciebie być
Jak Venus i Mars
Jesteśmy z innych gwiazd
Ale nikt mnie nie dopełnia tak jak ty
Proszę, nie zmieniajmy nic

(Ale nie potrafię zły na ciebie być)

Jak Venus i Mars
Jesteśmy z innych gwiazd
Ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
Proszę, nie zmieniajmy
Nie zmieniajmy nic

Była zadowolona z tej piosenki. W pokoju miała gitarę, więc zaczęła przygrywać trochę, by stworzyć melodię do utworu. Nie zauważyła tylko, że drzwi jej sypialni uchyliły się nieznacznie. Zaglądały przez nie 3 pary granatowych oczu.
Nareszcie skończyła. Wyszło jej obiecująco, była zadowolona z efektu. Odwróciła się w kierunku drzwi i spostrzegła trójkę Kou.
- Czy Wy tak zawsze?? - była trochę podirytowana.
- Tylko tata. - wtrącił chłopczyk uśmiechając się cwaniacko.
- Ach tak? - błękitnooka jakoś nie dowierzała słowom malca.
- No ba! - Rosalie postanowiła poprzeć brata. - Tatuś uwielbia na Ciebie patrzeć. - dodała śmiejąc się złośliwie, jak chochlik. Po chwili dołączył do niej brat. Złotowłosa westchnęła w myślach.
"Zgaduję, że złośliwość mają po tacie" - pomyślała z uśmiechem.
***
Ok. 18:00 Seiya razem z pociechami wyszli od panny Tsukino i skierowali się do swego domku. Ojciec dwójki rozrabiaków był głęboko zamyślony. A o czym, a raczej o kim myślał? O pewnej błękitnookiej blondynce, od której kilka minut temu wyszedł. Dzieciaki od razu zauważyły to po jego wyrazie twarzy, bowiem wzrok miał rozmarzony, a na twarzy błąkał się uśmiech.
- Jest zakochany... - szepnęła dziewczynka do brata. - Jak myślisz? Będą razem?
- O co ci chodzi? - może i był starszy o te kilka minut, ale siostra była bardziej spostrzegawcza.
- Tata nie jest Usagi obojętny. Podoba jej się. - zaśmiała się cichutko.
- Miejmy nadzieję, że naprawdę będą razem. - szepnął Leon, po czym rodzeństwo popędziło do drzwi domku, aby w końcu pooglądać sobie telewizję.
^^^
Eh... Coś tam się od czasu do czasu dodaje. Mam nadzieję, że się podobało. No cóż, możecie się teraz spodziewać kolejnego rozdziału "Masz przyjaciół tysiąc...". Ale tylko tyle wam powiem.

Pozdro!
~ Halley S.

Ps. Tak wiem, jest krótki. Nie trzeba mi tego powtarzać.

sobota, 25 stycznia 2014

"Zaginiony Symbol" - Part 2.

Myślałam nad wydarzeniami ostatnich dni. Wydarzyło się tak wiele. Wybrali mnie, abym wraz z Varią szukała Księżniczki Słońca, która posiada Zaginiony Symbol. 
Z tego co na razie wiedziałam, miałam udać się do Tokio. Mieszkała tam Księżycowa Księżniczka wraz z strażniczkami: Sailor Mercury, Sailor Mars, Sailor Jupiter oraz Sailor Venus. Miały pomóc mi szukać wnuczki Cesarzowej i Strażniczek. A szukanie jakiejś księżniczki + ja = zerowe szanse. 
Do tej pory nie wiedziałam o niczym. Byłam tylko szesnastoletnią Natalią nazywaną przez wszystkich Lią. Nie miałam pojęcia o walce, tylko jak byłam młodsza oglądałam w TV Sailor V. Wtedy chciałam być taka jak ona. Ale teraz, kiedy to się spełniło, nie jestem pewna, czy sprostam zadaniu. Nie wiedziałam, co robić...
***
Dziś już ten dzień. Dziś zobaczę Tokio. Obecnie mieszkałam w Los Angeles, więc czekał mnie lot samolotem. Na szczęście rodzice zgodzili się mnie puścić, nie wiem nawet dlaczego. Nigdy w życiu by mnie nie wypuścili tak daleko. To było dziwne. Ale postanowiłam się tym nie martwić.
***
To już ten moment. Byłam strasznie podekscytowana, kiedy podchodziliśmy do lądowania. Za chwilę mam się znaleźć gdzieś, gdzie zawsze chciałam polecieć. Czad! I jeszcze to uczucie, które mówiło mi, że spotkam tam kogoś, z kim nie widziałam się długi czas...
***
Geez! Jak tu jest czadersko! Kilka razy się już uszczypnęłam i wciąż nie wierzę, że to nie sen. Miasto jest ogromne, a ludzie wyglądają na miłych. Lepiej nie mogłam sobie wymarzyć.
***
Właśnie dotarłyśmy do hotelu, w którym będziemy mieszkać przez jakieś kilka miesięcy, jeśli się nie pomyliłam. Podeszłam di recepcjonistki stojącej za ladą z dębu.
Była to wysoka kobieta o czarnych włosach i zielonych oczach.
- Witam w hotelu Stars. W czym mogę pomóc? - spytała z uśmiechem.
- Dzień dobry. Mam tu rezerwację na nazwisko Jones. - odpowiedziałam, a recepcjonistka wpisała coś w komputerze, po czym rzekła:
- Zgadza się pokój 100 na drugim piętrze. Oto klucz, panno Jones. - kobieta podała mi srebrny kluczyk do drzwi mojego nowego pokoju.
- Proszę, niech mi pani mówi po prostu Lia.
- W porządku, Lia. Mów do mnie Catherine. Miłego pobytu.
- Dziękuję, Catherine. - po tych słowach odebrałam od niej klucz, wzięłam walizki i skierowałam się do windy. Varia podążyła wiernie za mną, uważając, by nikt nie przydeptał jej ogona.
Wjechałyśmy windą na odpowiednie piętro i odszukałyśmy właściwe mieszkanie. Przekręciłam klucz i weszłyśmy.
Ale czad! Białe ściany, również biała drewniana podłoga wyścielana liliowym dywanem. Meble w jasnych kolorach, super! Wielkie łóżko z szafirową pościelą z atłasu. Poduszki były akurat pod kolor. Było jeszcze legowisko dla kota, bardzo luksusowe. 
W rogu zauważyłam drzwi prowadzące pewnie do łazienki. Ten pokój był świetny. Już się w nim zakochałam. W dodatku jest w moich ulubionych kolorach. To będzie niezapomniany pobyt w Tokio...
***
No to mamy w końcu drugą część ZS. Mam nadzieję, że się podobało. Były małe problemy z napisaniem, ale jest. Myślałam, że już tego nie skończę. Jakoś się udało i teraz mam na chwilę spokój. Jeszcze oczywiście muszę napisać trochę do pozostałych opowiadań. No, to do następnego.

Pozdro!
~ Halley S.

Ps. Sorry, jeśli za krótki.

piątek, 24 stycznia 2014

Propozycja...

Heej wszystkim. Zanim wstawię jakikolwiek rozdział, chcę Wam o czymś powiedzieć. Ostatnio dużo myślałam o moich blogach i... No cóż, wiem, że opowiadania nie są takie, jakbyście oczekiwali. Ale to przeze mnie.
Prawda jest taka, że po prostu bałam się publikować swoje opowiadania, bo wiedziałam, że nikt nie doceni ich, takimi, jakie je napisałam. Tak więc, mam sprawę. Czy według Was powinnam dokończyć pierwsze dwa opowiadania, czy nie i zacząć od nowa z pozostałymi dwoma? Ja myślę nad tym drugim wyjściem, ale jeszcze poczekam, żebyście potem nie mieli żalu, że Wam nie powiedziałam o zmianach. Tak więc, czekam na Wasze opinie.

Pozdro!
~ Halley S.

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział Dwudziesty - "Masz przyjaciół tysiąc - zbyt mało ich będzie. Masz wroga jednego - napotkasz Go wszędzie."

"Co mam robić? Muszę ich chronić, ale... Nie chcę też łamać Mu serca. Dopiero co odnaleźliśmy szczęście. A teraz mieliśmy je stracić..." - myślała. Wiedziała, że nie ma innej drogi, ale jednocześnie nie chciała się jej podejmować. Wolałaby być zwykłą dziewczyną, ale odgoniła te myśli. Bowiem, gdyby była zwykłą dziewczyną, prawdopodobnie nie spotkałaby Seiyi Kou...
***
Nie mógł spać. Ciągle o Niej myślał. "Odango, dlaczego? Dlaczego nas zostawiłaś, nie pozwoliłaś sobie pomóc? Nawet nie wiem, czy jeszcze Cię zobaczę. Twoje blond włosy związane w dwa koczki na czubku głowy, Twoją twarz, a co najważniejsze, Twe oczy. Te cudne błękity, w których tonąłem za każdym razem, gdy w nie spojrzałem." - nie umiał przepędzić tych myśli. Zbyt wiele dla Niego znaczyła. Ona była Centrum Jego Wszechświata.
***
Zastanawiała się. Jeszcze miała szansę zawrócić. Ale, czy wtedy Jej bliscy byliby bezpieczni? "Nie... Nie mogę. Jeśli wrócę, Oni zginą. Ale chyba i bez tego mogą spodziewać się ataku wroga. Może jednak powinnam wrócić?" - te i jeszcze wiele innych myśli przewijało się naraz w głowie blondynki z fryzurą w stylu Odango.
W końcu się zdecydowała. Szybko odwróciła się na pięcie i pobiegła tam, gdzie zostawiła swoje serce...
***
Czuł coś dziwnego. Jakby ktoś Go wzywał. Nie zważając na miny swych braci, wybiegł prosto na deszcz. Skierował się do parku Juuban, który był ulubionym miejscem Jego i Króliczka, który odszedł... Ale nawet o tym nie myślał. Zbliżając się stopniowo rosła w Nim nadzieja. Nadzieja, że to Ona, Pani Jego Serca...
Dobiegł pod fontannę. Stała tam. Jego Odango...
***
Gdy tylko Go ujrzała, serce Jej gwałtownie przyspieszyło. Nie myśląc rzuciła Mu się w ramiona, równocześnie mocno przytulając. Odwzajemnił uścisk i szepnął Jej do ucha:
- Bałem się, że już Cię nigdy nie zobaczę.
- Też tak myślałam, ale najważniejsze, że jestem. Jestem i już nigdy nie odejdę.
Zaraz po tych słowach (chyba już domyślacie się, co nastąpiło :D) połączył ich pocałunek. Pocałunek obietnicy, że już zawsze będą razem, i nic im w tym nie przeszkodzi. Nawet największe Zło...
***
Mogłam się po sobie tego spodziewać. Kolejny krótki rozdział poświęcony U/S. Nie wiem czemu, ale uwielbiam pisać takie rozdziały. Chyba jestem już kompletną wariatką, z tym się zgodzicie. No cóż, mogę Wam obiecać, że niedługo pojawi się kolejny rozdział "Czy wszystko się ułoży?" oraz "Zaginiony Symbol". Przemyślałam wszystko i wychodzi na to, że "Zaginiony symbol" nie nadaje się na jednorazówkę, bo taki długi, że chyba by się dopiero w 10, albo nawet dalszej części. Tak więc ZS oficjalnie zostaje opowiadaniem. Tak więc będę rozdziały wrzucać na przemian. Aktualnie jest w przygotowaniu 2 część ZS, więc najprawdopodobniej to będzie następne. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał.

Pozdro!
~ Halley S.

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział III - Czy wszystko się jeszcze ułoży?

Następny dzień

Usagi obudziła się z uśmiechem na twarzy. Dziś mieli do niej przyjść Seiya, Rosalie, Leon i Lia. Zaprosiła ich poprzedniego dnia na obiad, a oni ochoczo się zgodzili. Blondynka szybko się ubrała, zjadła małe śniadanie i zaczęła przygotowywać się na przyjście gości.

Dom Kou

Przygotowywali się właśnie na obiad u niebieskookiej. Leon zdecydował się ubrać czarną bluzkę i rurki w tym samym kolorze. Rosalie ubrała niebieską sukienkę na ramiączkach i cieniutki, biały płaszczyk. Zaś ich ojciec ubrał granatową koszulę i czarne jeansy. Wzięli jeszcze tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyszli.

Wracamy do domu Tsukino

Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko przejrzała się w lustrze. Czerwona sukienka kończąca się 1 cm przed kolanem, czarne baleriny (nie wiem, co ja ze sobą mam). Włosy rozpuszczone. Poprawiła jeszcze tylko grzywkę i poszła otworzyć.
Jej oczom ukazał się Seiya oraz dzieciaki z suczką.
- Witajcie. Nie spodziewałam się Was tak wcześnie. - powiedziała trochę zawstydzona.
- Przyszliśmy wcześniej, bo tata w miejscu nie mógł usiedzieć dłużej niż 5 sekund. - powiedział Leon. Usagi wybuchła śmiechem, a wcześniej wspomniany oblał się szkarłatem.

2 godziny później

Usagi, Seiya, dzieciaki i Lia byli właśnie na spacerze. Blondynka podziwiała widoki, a
granatowooki przyglądał się jej ukradkiem. Rosalie i Leon bawili się w tym czasie ze swoją suczką. Po pewnym czasie doszli na przepiękną polanę. Złotowłosa była zachwycona. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś tak pięknego. Tam, skąd pochodziła, nie było żadnych polan, lasów. Pustka. Tylko wieżowce i metra. Była szczęśliwa mogąc zobaczyć coś odmiennego.
Z rozmarzenia wyrwał ją głoś czarnowłosego:
- Przeprowadziłaś się tutaj na stałe?
- Nie. Na parę miesięcy, potem wracam. - odparła.
- Aha... Podoba ci się tu? - spytał.
- Tak, jest pięknie. W Tokio są tylko 3 lub 4 parki. Tak więc, cieszę się, że mogłam zobaczyć coś innego niż wieżowce i inne tego typu rzeczy. - po tych słowach spojrzała na dzieci biegające z przodu. - One się w ogóle męczą?
- Też nie wiem skąd mają tyle energii. - powiedział Seiya. - Dzieciaki! Chodźcie, wracamy!! - krzyknął do maluchów.
- Idziemy!!! - odkrzyknęło rodzeństwo chórem.

30 minut później

Usagi właśnie przekraczała próg swego domku. 2 minuty wcześniej pożegnała się z trójką Kou i ich suczką. Musiała przyznać, że ten dzień ją wykończył. Lecz jakoś nie czuła się senna, chodź była już 7 wieczorem. Postanowiła oddać się swej pasji. Pisaniu piosenek oczywiście. Kiedy rodzina Kou przysłuchiwała się piosence, to był pierwszy od kilku lat tekst, który napisała. Nie wiedziała, kiedy to się stało, ale przestała komponować. Ale wiedziała czemu. To przez tą jedną tajemnicę, o której nikomu nie powiedziała...
***
Heej! Muszę przyznać, że ostatnio ciężko mi coś napisać, ale postanowiłam to Wam wynagrodzić. Wiem, że dawno nie było już rozdziału tego opowiadania, więc postanowiłam dla odmiany właśnie wrzucić 3 rozdział. Planowałam je dokończyć po napisaniu "Masz przyjaciół tysiąc...", ale wiecie jak wyszło. Tak więc, mam nadzieję, że się podoba i wybaczycie to, że jest aż tak krótki.

Pozdro!
~ Halley S.
   

środa, 8 stycznia 2014

Adres..

Okey, podaję adres. Nieograniczona...

Pozdro!
~ Halley S.

New blog!

Chyba już do reszty zwariowałam, ale się przyznam. Założyłam na Wordpress.com nowego bloga. Dziwne, co nie? Ale może, gdyby ktoś chciał wejść, piszcie. Podam adres, gdy będziecie tego chcieli.

Pozdro!
~ Halley S.

Rozdział Dziewiętnasty - "Masz przyjaciół tysiąc - zbyt mało ich będzie. Masz wroga jednego - napotkasz Go wszędzie."

Zmierzała do tylko sobie znanego miejsca. Miejsca, w którym miała stoczyć się ostateczna bitwa o losy całego wszechświata...
***
Szukał Jej dzień i noc. Musiał Ją znaleźć. Była dla Niego zbyt ważna. Nie mógł Jej stracić po raz drugi. Prawda była taka, że gdy przeczytał list, wszystko sobie przypomniał. W tej chwili wspominał dzień, w którym poznał Panią Swego Serca.
***
Nie chciał tam jechać, lecz niestety musiał. Jechał tam razem z braćmi w jakiejś super ważnej sprawie. Oczywiście Go to nie interesowało. Musiał zostawić na jakiś czas swoich przyjaciół, a w dodatku miał jeszcze znosić jakąś księżniczkę. Z tego co kojarzył, miała na imię Serenity. Będzie się musiał z Nią użerać. "Jak ja tego nie cierpię" - myślał rozdrażniony. Nie znosił opuszczać Kimnoku. Tam był Jego dom, a tu musieli spędzić kilka tygodni.
***
Weszli do ogromnej sali tronowej. Na największym tronie siedział król - blondyn o miłym usposobieniu. Obok Niego siedziała białowłosa kobieta - zapewne królowa Selena. Wreszcie spojrzał w kierunku ostatniego z tronów. Zamarł. Siedziała na nim najpiękniejsza istota, jaką widział. Księżniczka Serenity...
***
Uśmiechnął się do swych myśli. Chociaż tam była przy Nim. I nie opuściła Go wtedy. Tak bardzo pragnął, by tu była, by została. Już na zawsze.
***
Wiedziała, że nie wygra tej bitwy. Jej los był zapisany w gwiazdach, czego bardzo żałowała. Chciała być w końcu normalna, mieć męża i dzieci. A tak przyszło Jej ponieść śmierć za błędy przodków. To było Jej przeznaczeniem. Nawet nie domyślała się l, że los ma dla Niej jeszcze jedną niespodziankę. Szansę, o której nie wiedziała...
***
Witam ponownie! Wiem, że rozdział krótki, ale ostatnio piszę tylko z telefonu. Na serio. Nie siadałam na kompie od jakiegoś czasu. No cóż. Na razie to tyle.

Pozdro!
~ Halley S.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Dla... Sama nie wiem kogo...

Właściwie to dla tych, co lubią opowiadania Anyżka i Patinyy. Właściwie to też dla Nich do wykorzystania. Dla wszystkich...





Pozdro!
~ Halley S.

Obrazki!

Już wczoraj miałam wrzucić ten wpis, ale się powstrzymałam. Ale teraz tak sobie wrzucam. To ostatnie to znowu w piZapie. Ostatnio jakoś często tam majstruię. Mam nadzieję, że spodobają się, ale uprzedzam. Żadnego talentu artystycznego nie mam więc mogą być przerażające.





No to do kolejnego wpisu.

Pozdro!
~ Halley S.

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział Osiemnasty - "Masz przyjaciół tysiąc - zbyt mało ich będzie. Masz wroga jednego - napotkasz Go wszędzie."

"Mamy coraz mniej czasu. Nie mogę pozwolić, aby przeze mnie ktoś zginął. Muszę to zrobić..." - rozmyślała nad tym już od dłuższego czasu. Wiedziała, że nie pozostało Jej wiele dni. Musiała odejść. Teraz. Tylko tak mogła ich.ochronić przed nieuniknionym. Tylko tak mogła zapewnić bezpieczeństwo dwóm najważniejszym dla Niej osobom. Nie mogła już zwlekać. Napisała do Nich list. Wyjaśniła w nim wszystko. Położyła go na szafce nocnej i odeszła. Odeszła stoczyć ostateczną bitwę z Chaosem...
***
Elena zmierzała właśnie do pokoju swojej "kuzynki". Bardzo się o Nią martwiła. Usagi od rana nie wyszła z pokoju. Dziewczynka zastukała leciutko w drzwi. Odpowiedziała Jej głucha cisza. Powoli otworzyła wrota do Jej pokoju, a pierwsze co zauważyła, to otwarte drzwi balkonowe. Weszła głębiej i wtedy zobaczyła na stoliku nocnym kartkę. Podniosła ją i zaczęła czytać.
"Nie mogę zwlekać. Muszę odejść inaczej On Was zabije. Bardzo mi przykro. Nie mogę narażać Was na takie niebezpieczeństwo. Tak będzie najlepiej. Nie mogę Wam powiedzieć reszty. To musi zostać tajemnicą mej duszy. Przepraszam, że nie byłam w stanie Was ochronić. Wybaczcie mi.

Żegnajcie...
Usagi"

Tak brzmiała treść listu. Przerażona 7-latka wybiegła z domu i skierowała się do apartamentu, w którym mieszkała jedyna osoba, do której mogła pójść...
***
Przeczytał list. Z Jego oczu płynęły gorzkie łzy, a w sercu kuło niemiłosiernie. Właśnie stracił kogoś, kogo pokochał całym swoim sercem i duszą. A taka miłość zdarza się tylko raz...
***
No to witam ponownie. Jednak zdecydowałam dalej prowadzić tego bloga. Dziękuję Sylenie za Jej szczerość. Mam jeszcze wiadomość do Anyżkowejvenus. Chcę tylko powiedzieć, że przepraszam, jeśli Cię uraziłam. No ale coś tu pusto, jak Ciebie nie ma. No i zaczynam sobie myśleć, że o mnie zapomniałaś. No, to na razie tyle. Anyżku, mam nadzieję, że o mnie jeszcze pamiętasz. No to co?? Do kolejnego rozdziału??

Pozdro!
~ Halley S.

Prawdopodobnie to koniec...

Witam w prawdopodobnie ostatnim poście na tym blogu. Notkę dedykuję Sylenie. Tak więc nie obraźcie się. Chcę tylko powiedzieć Jej parę słów.
***
Tak więc Syleno. Nie mam Ci za złe tego, co o mnie powiedziałaś w komentarzu pod rozdziałem siedemnastym. Ale proszę tylko, abyś przeczytała moją odpowiedź. Jeśli dalej będziesz uważać, że nie robię nic innego, tylko kopiuję, napisz to. Zrozumiem. 
***
Jeśli Wy również uważacie to, co Sylena, nie krępujcie się. Napiszcie to, co gra Wam gdzieś tam w środku. Powiedzcie, a dostosuję się (czyt. moje opowiadania i blog znikną i nie będziecie się musieli ze mną użerać). Nigdy nie chciałam skopiować czyichś pomysłów. Tyle chciałam Wam powiedzieć. Możecie uznać to za pożegnanie, bo bardzo prawdopodobnie nim właśnie jest. Tak więc, chyba przyszedł czas powiedzieć "Żegnajcie". Mam tylko nadzieję, że w jakiś sposób opowiadanie się Wam podobało.

Żegnajcie Czytelnicy.
~ Halley S.

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział Siedemnasty - "Masz przyjaciół tysiąc - zbyt mało ich będzie. Masz wroga jednego - napotkasz Go wszędzie."

Zawsze zastanawiała się, czy w życiu spotka Ją coś miłego. Teraz miała odpowiedź na to pytanie. Była niesamowicie szczęśliwa. A to tylko dzięki ukochanej osobie. Nigdy w tym życiu nie zaznała większego szczęścia niż spotkanie granatowookiego Kou. To właśnie on przyniósł ze sobą szczęście. Nie żałowała, że Go spotkała. Żałowała tylko tego, że pozwoliła Mu odejść...
***
Wybrali się w szóstkę na prywatną plażę. Dziewczyny były zachwycone widokiem, bowiem były tu pierwszy raz.
- Pięknie tu... - szepnęła urzeczona Usagi.
- Fajnie, że się Wam podoba. A teraz idziemy popływać! - krzyknął czarnowłosy Kou.
***
Dzień upłynął przyjaciołom na pływaniu i zabawie. Wieczorem każdy chłopak odprowadził swoją dziewczynę do domu.
***
Rano Usa zabrała Elenę na lody. Dziewczynka bardzo się ucieszyła. W drodze powrotnej spotkały nikogo innego, a Seiyę.
- Hej, Odango. - przywitał się z Tsukino i uśmiechnął łobuzersko.
- Seiya. - odwzajemniła Jego gest, po czym usciskała.
- Ja też tu jestem. - Elena postanowiła zwrócić w końcu na siebie uwagę starszych przyjaciół.
- Wiemy o tym. Seiya, może wpadniesz do nas? - zaproponowała Tsukino.
- Z miłą chęcią. - odparł czarnowłosy.
***
Znów jeden z tych przygnębiających dni, które towarzyszył Jej podczas rozmyślania nad wojną, która ma się odbyć. Nie chciała narażać nikogo. Wolałaby walczyć sama. Bowiem skrywała jeszcze jedną tajemnicę...
***
Wracam z kolejnym rozdziałem. Może nie jest długi, ale może być. No i mam jeszcze coś. Zmodyfikowałam kilka obrazów. Mam nadzieję, że spodobają się.




Proszę jeszcze tylko, abyście nie kopiowali ich.

Pozdro!
~ Halley S.


środa, 1 stycznia 2014

Rozdział Szesnasty - "Masz przyjaciół tysiąc - zbyt mało ich będzie. Masz wroga jednego - napotkasz Go wszędzie."

Heej! To tylko taka informacja przed rozdzialikiem. Jak mogłam wczoraj o tym zapomnieć? Byłam u mojej najlepszej przyjaciółki, może dlatego. Ale normalnie, jak mogłam zapomnieć? Oczywiście mówię o życzeniach noworocznych dla Was! Nie no ludzie, sorry, że dopiero teraz, ale jak już mówiłam, wcześniej wyleciało mi to z głowy. A co Wam życzę? Na pewno szczęścia, miłości, dobrych ocen (bo pewnie większość z Was chodzi jeszcze do szkoły), dużo kasy itp. Mam nadzieję, że nie obudziliście się dziś z kacem, bo mam nowy rozdział tego samego dnia. Zapraszam!
***
Myślała nad tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni. Wróg po raz pierwszy zaatakował. Nie chciała mieszać do tego przyjaciół, ale już wcześniej to zrobiła. Chciała to odkręcić, bo zbyt bała się o osoby, które kochała. Nie mogła pozwolić na to, by stało się to, co w poprzednim życiu...
***
Biegł ulicami Tokio. Miał dziwne przeczucie dotyczące Odango. Zmierzał właśnie do Jej domu. Widząc zapalone światło w pokoju dziewczyny, odetchnął z ulgą.
***
Szybko wbiegł na schody prowadzące do Jej pokoju. Wpadł tam jak burza. Usa siedziała na parapecie i była widocznie przybita. Podszedł do Niej cicho i położył rękę na ramieniu złotowłosej. Dopiero wtedy spostrzegła, że ma gościa.
- Seiya... - szepnęła zaskoczona. - Co tu robisz?
- Cóż, po tym co usłyszałem wolę nie zostawiać Ciebie samej. - wyznał zgodnie z prawdą. Bał się o Nią.
- Nie potrzebnie się martwisz. Nie jestem już małą dziewczynką. - rzekła, ale w duchu cieszyła się, że w tym momencie nie jest sama.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - szelmowski uśmieszek przemknął po Jego twarzy. Rzucił się na dziewczynę, łaskocząc Ją w brzuch. Zaczęła się śmiać jak opętana.
- Seiya... Przestań... - zdołała wydusić z siebie dwa słowa.
- Jak mnie pocałujesz to przestanę. - uśmiechnął się wypowiadając te słowa.
Zanim zdążył coś jeszcze dodać, Tsukino zamknęła mu usta pocałunkiem, który odwzajemnił po ułamku sekundy.
Tsukino szybko zepchnęła z siebie zszokowanego chłopca i sama zaczęła Go łaskotać.
- Zrobiłaś to specjalnie. - powiedział oburzony.
- O już nie marudź. - zanim otworzył usta, już napierały na nie malinowe wargi Jego Odango...
***
Nie mogłam się powstrzymać. Uwielbiam pisać o Nich takie rozdziały :D. Mam nadzieję, że się podoba i wybaczycie kolejny bardzo krótki rozdział. Ale tak to już jest, jak piszesz rozdział na telefonie. Dobra, kończę.

Pozdro!
~ Halley S.

Rozdział Piętnasty - "Masz przyjaciół tysiąc - zbyt mało ich będzie. Masz wroga jednego - napotkasz Go wszędzie."

1 Stycznia, Środa, Godzina 16:00, Apartament Three Lights.

Usagi nie było już od kilku dni. Bardzo się o Nią martwił. Początkowo nie chciał wypuścić Jej samej na poszukiwania, ale dziewczynie udało się Go przekonać. Teraz siedział w swoim pokoju i myślał, co się dzieje z Jego Odango...
***
Wspinali się właśnie na górę. Sprawdzili już większość miejsc, ale nigdzie nie wyczuli na tyle potężnej aury, jaką posiada Wybraniec. Zostały im jeszcze góry.
***
- Sprawdziliśmy wszędzie. Chyba to jednak jedno z nas. - rzekła Tsukino do swojego zielonowłosego przyjaciela.
- Masz rację. Wracajmy już. - odparł, po czym udali się w drogę powrotną.
***
- Halo? - Minako właśnie odebrała telefon.
- Minako-chan, zbierz wszystkich na dachu szkoły. Nie mów im tylko, że wracamy. - to była Usa. Aino-san mogła skakać z radości, ale nie chciała urwać kabla od telefonu.
- Ok, niedługo będziemy. - po czym się rozłączyła.
***
Szli właśnie na jakieś ważne spotkanie. Minako wszystkich zwołała na dach szkoły, ale nie wyjaśniła powodów. Powiedziała tylko, że to pilne.
Wszyscy już byli. Widzieli to.
- Pora się ujawnić. - szepnęła dziewczyna, a chłopak Jej przytaknął.
***
Czekali. Czekali, ale nie wiedzieli na co. Po chwili oślepiło ich bardzo jasne światło, z którego wyłonili się Shun i Usagi, ale mieli inne mundury, niż wcześniej. Shun miał czarną zbroję, gdzieniegdzie poprzecinaną szmaragdowo-zielonymi kryształkami. Usa natomiast wyglądała tak:
Wszyscy rozdziawili buzie z wrażenia.
- Usagi-chan, co się stało? - Mina pierwsza się ocknęła.
- Mieliśmy małe trudności w drodze powrotnej. - odparła zawołana.
- Zaatakowali Was? - nie dowierzała Aino.
W odpowiedzi kiwnęli tylko głowami.
- To dopiero początek... - szepnęła Sailor Moon.
***
No cóż, oto wynagrodzenie za poprzedni krótki rozdział. Mam nadzieję, że nie gniewacie się, jeśli od kogoś przez przypadek tę fotografię zmałpowałam. No cóż, kolejny rozdział być może jutro.

Pozdro!
~ Halley S.